niedziela, 22 września 2019

Babie. Jessica. Odzyskany klon z mojego dzieciństwa.

Jedną z najgorszych rzeczy, które rodzice mogą zupełnie nieświadomie i bez złych zamiarów zrobić swojemu podrastającemu dziecku, jest oddanie jego zabawek i książek innym dzieciom. W takim przypadku, gdy w dorosłym już człowieku na powrót rozbudzi się sentyment do utraconych rzeczy, będzie musiał borykać się z wieloma przeciwnościami, by je odzyskać. Proces ten jest szczególnie męczący, jeśli utracone przedmioty należały do mało popularnych serii, które jak meteory - mignęły w sprzedaży i szybko szybko z niej zniknęły. Pół biedy, jeśli są to lalki Barbie - te uchowały się w dużych ilościach u amerykańskich kolekcjonerów i przy odrobinie dobrej woli da się je sprowadzić zza granicy. O wiele trudniej jest, gdy szuka się jakiegoś taniutkiego klona, produkowanego na rynki wschodniej Europy. Takie lalki przenikały na zachód w ilościach śladowych i szanse na ich ponowne wypłynięcie na jakiejś aukcji są nikłe.

Piszac o lalce, zapamiętanej z dzieciństwa i utraconej na rzecz kuzynostwa, mam na myśli Babie - niskojakościowego klona Betty Teen, otrzymanego pod choinkę w 1989 lub 1990 roku. Był to okres, kiedy bardzo intensywnie marzyłam o lalce Barbie, którą oglądać mogłam wyłącznie u koleżanek z podwórka. Wierzyłam, że dostanę jakąś na święta, lecz tak się nie stało. Dlatego prezent w postaci Babie był dla mnie dużym rozczarowaniem. Dopiero gdy upłynął jakiś czas przywiązałam się do tej skromnej laleczki.

Babie przemieszkała na półce z zabawkami przez kilka lat, po czym przy okazji przeprowadzki rodziny na nowe siedliszcze, wywędrowała w świat - do innych dzieci. Nie przejmowałam się jej brakiem. Byłam nastolatką z pierwszymi "dorosłymi" problemami. Gdzież mi wtedy było do lalek! Zatęskniłam za Babie dopiero w dorosłym życiu, kiedy była już tylko niewyraźnym śladem z przeszłości.

Pierwszy trop zagubionej lalki z dzieciństwa odszukałam na blogu koleżanki, która zachował swoją Babie z dziecinnych lat: Babie - czyli moje pierwsze spotkanie z klonem

Wystarczyło jedno spojrzenie na jej lalkę w pudełku i już wiedziałam, że moje wspomnienia z dzieciństwa przetrwają, bo zyskały godną pożywkę:


 Źródło:  venusinbox.blogspot.com/2013/12/babie-czyli-moje-pierwsze-spotkanie-z.html

To była ona - kuzynka mojej Babie! Różniła się kolorem włosów i strojem (moja lalka była blondynką i nosiła błękitne trykoty do aerobiku), ale twarzyczka oraz szczegóły ciała oraz pudełko były identyczne. Zachwyciłam się tym sieciowym znaleziskiem i postanowiłam, że spróbuję poszukać wśród kolegów podobnej lalki - już nie raz dobrzy ludzie ratowali mnie w potrzebie, więc może znowu się uda?

Intuicja nie zawiodła :) Jedna z facebookowych koleżanek miała w swoich zbiorach identyczną lalkę, z którą nie bardzo wiedziała co zrobić, ale nie mogła zdobyć się na jej wyrzucenie. Nie pozwalał jej na to głęboko ukorzeniony szacunek dla zabawek. Po piętnastominutowej rozmowie na messengerze zgodziła się odstąpić mi klonika. 



Jaka to była radość móc znowu trzymać ją w rękach! To, że jest to taniutka lalka-wydmuszka na rozklekotanym ciałku i z poczochranymi włosami nie miało dla mnie żadnego znaczenia.



* * *


Nie zdążyłam jeszcze nacieszyć się odzyskaną lalką, a tu - kolejna niespodzianka. Podczas przeglądania kloników na eBayu natknęłam się na jeszcze jedną lalkę tego typu. Cudownym zaskoczeniem było to, że miała ona swoje oryginalne pudełko i była w stanie NRFB. Sprzedawała się w formie licytacji. Złożyłam ofertę i w napięciu czekałam do końca aukcji, maltretując się myślą, że ktoś jeszcze będzie chciał ją kupić, jakby ludzie nie mieli ciekawszych rzeczy do nabycia niż takie brzydale.

Uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy pudło z lalką trafiło do moich rąk. Znów mogłam dotknąć Babie, zapakowanej w oryginalną tekturkę. Radość mącił tylko jeden szczegół - na pudełku widniała nazwa "Jessica". Mimo to nie miałam wątpliwości, że zdobyłam właśnie taką lalkę, o jaką mi chodziło. Widocznie klonów w jej typie było więcej i nadawano im różne nazwy, by rozróżnić na jaki rynek mają trafić. Tłumaczę sobie, że Jessica była przeznaczona na eksport do USA, a Babie miała trafić do Polski i krajów byłego ZSRR.



* * * 


* * *


* * *


  * * *


* * *


Czy udało mi się zaspokoić moją dziecięcą potrzebę posiadanie Babie? Tak, zdecydowanie tak! Marzy mi się jeszcze, że kiedyś odzyskam taką samą laleczkę, jaką miałam w młodości, ale nie są to już marzenia, które spędzają mi sen z powiek. Jak da Bóg, to się jeszcze zdarzy - ot co!

16 komentarzy:

  1. cieszę się wespół z Tobą, o Zgredku ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. gratulacje to wspaniałe uczucie zdobyc lale z dzieciństwa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Cieszy się człowiek jakby znów był młody i wrócił tam, skąd przyszedł :)

      Usuń
  3. Ja do dziś nie wiem jak się nazywała moja, a chętnie bym odnalazła. Kolekcjonerzy pomagali mi szukać, ale nikt nie jest w stanie określić kim była. Gratuluję odnalezienia lalki z dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To taka radość odzyskać lalkę z dzieciństwa, to tak jakby się razem z nią na chwilę cofnąć do tych czasów beztroskich. Gdy mnie się udało po latach odkupić moją pierwszą Barbie, do tego w pudełku, to rozpakowując ją czułam się na powrót jak mała, podekscytowana wymarzonym prezentem dziewczynka. Nasze wspomnienia nadają lalkom taki niezwykły, niepowtarzalny charakter.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyż jeszcze udało się zdobyć tę właściwą blondynkę. Ale czemu ja znów narzekam - przecież i na te paskudy szanse były mizerna, a jednak znalazły się u mnie :)

      Usuń
  5. Niesamowicie podobne do Betty, więc teraz też rozumiem, czemu tak Betki lubisz :) Strasznie fajnie, że masz swoje lalki z dzieciństwa :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystkie, ale mam. Zachowały mi się wszystkie Krawalki, których nie lubiłam ;-)

      Usuń
  6. Niezwykle podobna do Betty. Metka ma różowowłosą syrenkę i myślałam już, że to Babie. Tak jak opisałaś ciałko wydmuszka, a tu niespodzianka. Na plecach ma Hong Kong, ale na główce TONG. Więc to Betty. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bywały takie taniutkie Betty. To były wydmuszki, ale bardzo urodziwe.

      Usuń
  7. Ależ piękna lalka <3 Jest absolutnie w moim guście! Moją wydmuszką z dzieciństwa jest Kingletka, ale póki co, nie udało mi się trafić na taką samą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, u mnie bytują trzy Kingletki. Niedługo pojawią się na blogu :-) Może któraś będzie choć podobna. Babie dla mnie też jest piękna, pomimo swojej bylejakości. Inne, godniejsze lalki pewnie ode mnie kiedyś wybędą, a ta na pewno zostanie.

      Usuń
  8. Gratulacje. Cieszę się że odzyskałaś swoją lalkę z dzieciństwa. Szczerze powiedziawszy to nigdy się z nią nie spotkałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie była popularna lalka, co całkowicie rozumiem, bo straszna z niej paskuda. A jednak cieszyłam się, gdy do mnie powróciła :)

      Usuń