Krążąc
paluchem po mapie świata nigdy nie zatrzymałam się dłużej na Maroko.
Wolałam wyobrażać sobie inne kraje, do których kiedyś pojadę – Indie,
Japonię, Chiny, ale przede wszystkim Peru, przez które płynie rzeka
Ukajali, gdzie wieczorami dzieciom do snu śpiewają ryby. To sprawka
Arkadego Fiedlera, który wzbudził we mnie namiętność do południowych,
porośniętych tropikalną puszczą krain, nadal zamieszkiwanych przez
plemiona, którym nie są potrzebne do szczęścia wynalazki współczesności.
Na
razie nie mogę pochwalić się, że płynęłam po Ukajali, tropiąc ślady
Fiedlera (swoją drogą, jakież on miał ekscentrycznie piękne imię –
Arkady!), ale na pocieszenie obracam w ręku lalkę z serii „Dolls of the
World”, która reprezentuje, jakże by inaczej, Maroko!
Marokanka
jest jedyną lalką Barbie z facemoldem Christie, którą mam na stanie.
Choć typ twarzy, którym czaruje, jest bardzo lubiany przez
kolekcjonerów, nadspodziewanie długo nie umiałam go zaaprobować. Myślę,
że wydawał mi się zbyt ciężki, a przez to odpychający niczym
socrealistyczna rzeźba z sierpem w dłoni. Zmiana opinii nastąpiła
dopiero w momencie, gdy zobaczyłam po raz pierwszy Christie o
jaśniejszej, niż zwykle to bywa, karnacji. To właśnie był klucz do
zrozumienia sprawy – bo to wcale nie mold był brzydki, tylko ja nie
lubię mattelek o bardzo ciemnej skórze. Ta zasada w ogóle nie działa,
jeśli chodzi o lalki od innych producentów. Dajcie mi pierwszą lepszą
Adele Makeda i będę śpiewać o swojej radości z najwyższego dachu w
Warszawie, ale lalki od Mattel – nie, te lalki lubię co najwyżej w
wersji „mulatka/mulat”.
Marokanka
wygląda, jakby wybielał ją w mydlinach sam wielki mistrz zakonu praczy,
Zygmunt Chajzer, a co za tym idzie, z sukcesem wychodzi naprzeciw moim
wymaganiom co do odpowiedniego odcienia skóry. Głęboka czerń skryła się
tylko w jej włosach i obramowaniu oczu, które na wschodnią modłę
pociągnięte zostały kohlem.
Biblijna
maksyma, przełamana przez moją niepamięć do klasycznych tekstów, głosi:
„Temu, kto ma, będzie dane jeszcze więcej” – i rzeczywiście, laleczka
oprócz urody dostała jeszcze wyróżniający się strój. Można powiedzieć,
że jej ubiór wręcz rwie oczy, a to przez nasycenie jaskrawym, różowym
kolorem, przełamanym w niektórych miejscach złotym błyskiem ornamentu
lub biżuterii.
Bogactwo
wizualne nie przepada za konkurencją – Marokanka wymaga stosownego
wyeksponowania, bo schowana w tłumie, zamieszkującym moją witrynę,
niknie i gaśnie, tracąc swoje właściwości ozdobne. A tu klops – bo od
zawsze brakowało mi w domu półeczki, na której mogłabym ją z honorami
umieścić. Głowiąc się nad nową lokalizacją, której nie byłam w stanie
zapewnić, dałam się już ze dwa razy ponieść emocjom i wrzuciłam
Marokankę na Allegro. Wtedy przyszły rozterki, bo przecież lalka jest
urodziwa i możliwe, że tęskniłabym po jej utracie. Już ja dobrze znam to
uczucie! Nieraz przez decyzje „na szybko” pozbywałam się fajnych okazów
z kolekcji, a później śniły mi się one nocami, doprowadzając mnie do
stanu wrzenia. Dlatego, zamiast podejmować po raz kolejny pochopną
decyzję, schowałam powód rozterek do pudła z nieużywanymi lalkami i
pozwoliłam sobie zapomnieć o nim na pół roku. Przez ten czas umysł
ochłódł na tyle, by powrócić do stanu równowagi, w którym problemy
związane z brakiem porządnego lokum dla lalek nie popychają do
bezmyślnego trzebienia stada.
Myślę,
że stało się dobrze. Marokanka co prawda nadal kisi się w ciasnocie
witryny, ale od pewnego czasu ma u swego boku „mrocznego krzyżowca”,
który wbrew swojemu powołaniu nie tylko nie planuje walk z saraceńskimi
rycerzami, ale za sprawą hożej dziewoi myśli raczej o zapuszczeniu
korzeni i otoczeniu się rodziną. Tak to już z plastikami bywa – ani się
obejrzysz, a one już połączyły się w pary :)
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
bajeczna i absolutnie godna Twej kolekcji :)
OdpowiedzUsuńŚliczna, oj nie pozbywałabym się jej. Ciekawe czy próbowałaś ją przebrać w inny strój?
OdpowiedzUsuńNie zdzierżyłam pokusy i jednak sprzedałam :-P
UsuńO i u mnie taka Marokanka mieszka. To moja pierwsza lalka o moldzie Christie i za serducho oraz za portfel schwyciła mnie właśnie tym kolorem skóry i oczyskami. Cudne to i buty ma fantastyczne.
OdpowiedzUsuńTaka jaśniutka Christie jest przepiękna. Ciemnoskóre są cudne, ale ta na ich tle jest królową.
UsuńCudowna jest. :)
OdpowiedzUsuńI jak dobrze dobrała ubranko do urody ;)
Usuń