Oj kochani, dziś dostaniecie nie prawdziwy wpis, a straszliwy wpiso-szrot, bo moje umiejętności wysławiania się i lepienia dających się zrozumieć zdań z nadejściem października zaczęły się uwsteczniać. Dziś chciałabym pozwolić swojemu językowi odpocząć i poczęstować Was całą kupą fotek zrobionych podczas corocznego zjazdu Dollplazy, na który na chwilę wpadłam (gwoli ścisłości była to 1 godzina i 12 minut) i szybko z niego wyleciałam.
Tu poproszę jeszcze o wyrozumiałość w związku z tym, że lalkowe towarzystwo fotografowałam komórką, a nie aparatem, więc jakość tego wszystkiego jest "taka sobie". Uznajmy że inaczej być nie mogło i pomińmy milczeniem fakt, że o zostawieniu aparatu w domu zadecydowało wyłącznie moje lenistwo (bo mi się nie chciało tachać dodatkowego kilograma).
No dobrze. Skoro coś tam wybąkałam jako wstęp, niechże w końcu zamilknę i pokażę, co widziałam na zlocie.
Pierwszą lalką, która wpadła mi w oko była ta przeurocza czekoladowa Steffioza. Mogłam ją mieć, bo sprzedawała się u koleżanki na Facebooku, alem się jak ostatnia głupia wycofała z kupna i teraz żałuję. Oczywiście do koleżanki po raz drugi w sprawie tego zakupu się nie odezwę, bo wyszłabym na totalnego głąba, co to najpierw nosem kreci, a potem na powrót się naprasza.
W kącie na kanapach rozsiadły się potwory. Nie dajcie się zwieść, że toto śpi. One tylko udają, żeby tym łacniej wgryźć się w kark jakiegoś nieszczęśnika, który da się nabrać na ich oszukańczą niewinność i pozwoli im wyssać swoją krew i wnętrzności.
J.Lo czy jakaś inna paskuda? Niezależnie kim jest ta czarna dama, to z wyrazu jej lica odczytuję nieomylnie, że sztukę zastawiania sideł na mężczyzn opanowała w stopniu mistrzowskim.
Tam z tyłu, za Kermitem, stoi jedyna lalka od firmy Tonner, której pożądam. Och, piękna Piggy! Marzę o tym, że kiedyś znajdę się na tyle blisko ciebie, by móc cię porządnie obmacać i obfotografować!
Najliczniej na spotkaniu stawiły się lalki Barbie. Fotografowałam je na początku jak leci, a potem mi się znudziło i skoncentrowałam się tylko na tych, które wywołały błysk w oku. Nie było ich dużo, wszystkiego może z 60 Barbiów, które chciałabym mieć ;)
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
Szczególną uwagę zwracał blady Daniel, który szokował beztroskim podejściem do okryć cielesnych, a ponadto chciało mu się baby.
* * *
Wśród zebranych na sali plastików, porcelanek i żywic były też takie lalki, dla których byłabym w stanie zaryzykować kradzież i odsiadkę w kiciu. Chodzi mi o przepiękne lale autorstwa Michaiła Zajkowa, mistrza hiper-realistycznych twarzy i ciał. Zdjęcia robione moim kartoflem nie są w stanie oddać rzeczywistej urody jego tworów.
Jak się zobaczy taką lalkę na żywo, to czy się chce, czy nie chce, pozostałe robią mniejsze wrażenie, choć nie sposób odmówić im urody, fantastycznej kolorystyki i stylowych strojów.
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
A tutaj na potwierdzenie że tam byłam, miód i wino piłam, na wszystko własnymi oczami ślepiłam i zdrowo do domu wróciłam (z taką sama grupą z jaką wyruszyłam), fotografia końcowa moich własnych paskud:
Dla dociekliwych: napis na karteczce głosił - "Szukam męża i satynowych pantofelków w rozmiarze 43"