Stachanowcem to ja nie jestem
Ileż to ja miałam lalkowych planów na koniec roku, ale nie
zrealizowałam żadnego. Może to i dobrze, bo nadmierny apetyt to prosta
droga do przejedzenia :P
Oczywiście
po drodze wpadła cała kupa nieplanowanych lalek, których nie opisałam
nawet po łebkach. W grudniu już chyba nie dam rady tego zrobić, więc
zaprezentuję tylko teaser tego, co zacznie się u mnie na blogu objawiać w
2018 roku. A będzie tego sporo – bo i kloniki z bazarów i lalki ze
sklepowych półek i efekty wymiany ze znajomymi, dzielącymi pasje
zbieracze. Tymczasem, korzystając z ostatnich godzin Bożego Narodzenia,
czyli już po fakcie, pozwolę sobie życzyć Wam jak najprzyjemniejszej i
najweselszej końcówki świąt i wszelkiego dostatku w nowym roku. No, nie
ględzę już więcej, tylko wykładam na ławę to, co chciałabym pokazać w
nadchodzących miesiącach. Możecie trzymać mnie za słowo, że to zrobię,
byle nie za mocno, żeby nie bolało.
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
* * *
Ooooo czy to Wolverine? O tego Pana to ciekawa jestem ogromnie. Jest i Tropi Cutie! Ileż to razy ta lalka mnie kusiła ze sklepowych półek, raz nawet wskoczyła do koszyka, wpół drogi do kasy zrobiłam nawrotkę i odłożyłam lalkę na miejsce. Twarz to ma ona cudną jak poranek, zwłaszcza jak jej podmalować usta na czerwono, ale nie lubię sztywnych, lekkich jak klony ciałek. Jakby ona była made to move, to bym się skusiła :)
OdpowiedzUsuńTak, Wolverine :-) A Tropi Curie wyzbyła się sukienki i na razie leży w zapomnieniu. Jakoś jej nie ukochałam.
Usuńooo, masz okrągłego blondasa, do którego
OdpowiedzUsuńwzdycham od pierwszego ujrzenia - jako i
do innych męskich okrąglinków...
Tak, choć przesadziłam go na inne ciało, bo nie chciałam, aby tak urodziwa twarz męczyła się na obłym kadłubie.
Usuń