Człowiek to głupkowate stworzenie. Wystarczy mu wmówić, że coś jest urodziwe, nadać temu odpowiednio wysoką cenę, rozpaplać info o wyjątkowej jakości i ani się obejrzysz, a już leci kupa zdesperowanych klientów, aby to cudo nabyć. Szczęśliwcy, którzy dostąpią błogosławieństwa zakupu, szerzą dalej wiadomości o tym, jak genialny przedmiot jest w ich posiadaniu, tworzą kółka uwielbienia, gdzie się nawzajem utwierdzają w przekonaniu, że mają u siebie dzieło sztuki i ... napędzają w ten sposób popyt na produkty danej firmy :)
Weźmy takiego producenta jak Integrity toys. Będąc członkiem lalkowej społeczności nie raz miałam okazję stwierdzić, że firma ta cieszy się u swoich sympatyków bałwochwalczą czcią. Jakiejkolwiek lalki nie wypuściłaby na rynek, to i tak dostanie litanię ochów i achów, obudowaną pożądliwymi stęknięciami i pianiem z zachwytu. Tymczasem opinie o nadzwyczajnej jakości produkowanych przez nią lalek są znacznie przesadzone. Oczywiście, porównując twory od Integrity z lalkami dostępnymi od ręki w sklepach z zabawkami, nie ulega wątpliwości, że większa część tych drugich nawet się do nich nie umywa, ale znowóż jeśli wnikliwie przyjrzeć się plastikom z IT, to spod reklamowej otoczki w mig wyłażą liczne skazy i niedoróbki. Krzywo nadrukowane oczy, przebarwienia plastiku, różnice w kolorycie główek i korpusów, brzydko oszlifowane linie odlewowe - wszystko to zdarza się bardzo często, więc to całe idealizowanie producenta niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Niemniej i ja nie ustrzegłam się przed zachłyśnięciem urodą lalek od IT. Dobrze ubrane, zginalne plastiki, które dobrze wyglądają w obiektywie, nie mogły nie zrobić na mnie wrażenia. Najdłużej chorowałam na Lukasa Mavericka, a kiedy już sprowadziłam sobie dwóch do chałupy, to przyszło otrzeźwienie i dostrzegłam, że pierwszy z nich, który na początku wydawał mi się genialnie urodziwy, wcale taki nie jest, a to za sprawą niechlujnego i prostackiego makijażu, jaki nałożyła mu na twarz firma-matka:
W mojej opinii facemold Lukasa to jeden z najurodziwszych męskich moldów wszechczasów, ale nawet tak idealnie wykrojoną twarz można zepsuć. Długo nadymałam się i nie chciałam dostrzec, że z oczami mojego pięknisia nie jest najlepiej, ale w końcu do mózgu dotarł promyk zrozumienia - ta gębula została straszliwie spaprana! Mogłam nabzdyczyć się ile wlezie i iść w zaparte, ale po co? Brzydki mu ten makijaż machnęli, ot co!
Jako że mój skill w repaintowaniu nie dorównuje chęciom, lalkę do przemalunku wysłałam do kobity, która z paskudztw potrafi zrobić cuda. Jak nie wierzycie, to tylko popatrzcie - na dole jest zdjęcie "przed", a na górze "po". Imponujące, prawda!
Fotka z zasobów repainterki I'm dolls
Wiedząc jaki talent drzemie w rękach Tatiany, od razu zadecydowałam, że na repaint Lukas pojedzie właśnie do niej i tylko do niej.
Tatiana spełniła pokładane w niej nadzieje - Lukas wyładniał i przede wszystkim nabrał głębokości spojrzenia.
Nie jestem pewna, czy go jeszcze kiedyś nie ruszę pędzlem, bo po repaincie niezwykle złagodniał i ... ciut zbabiał. Taki się z niego wdzięczny kwiatuszek zrobił, choć rysy twarzy ma po staremu ostre i kanciaste. No ale dziewiczy rumieniec i różane usteczka robią swoje. Gdyby go ubrać w kwiecistą kieckę, przyprawić długie warkocze i dać wianek na główkę, to mógłby grać rolę uroczej, choć ciut za bardzo wyrośniętej w barach pastereczki :P
Ale tak na dobrą sprawę, komu przeszkadza zniewieściałość tegoż osobnika? Mnie na pewno nie :) Natura stworzyła go jako istotę, przeznaczoną by łamać niewieście serca, a ręka artystki rozszerzyła jego emploi, więc teraz będzie kusił i kobitki i facetów :P No i przede wszystkim mnie, bo lubuję się w androgynicznych gębach :)
Ale żeby nie było, że na siłę wtłaczam chłopaka w rolę baby, wiedzcie, że po domu paraduje w męskich ciuchach. Zdarłam je z matellowskiego Jacoba (postać nastolatka-wilkołaka z filmidła pn. "Zmierzch"), dla którego nie miałam ani serca, ani miejsca na półce. Jacob przeleciał przez moją kolekcję jak złoty sen i okupił swój pobyt garderobą. Ma się wprawę w obieraniu plastikowych biedaków do golca!
Krzywda Jacoba stała się zaczynem szczęścia dla Lukasa, bowiem do tej pory nie posiadał ubrań godnych by otulić jego długonogą postać.
I tak to z surowego lalka o niebieskich oczach powstał słodki jak lukrecja lalek, godny zagrać rolę sielankowej pastereczki, a gromy, które rzucałam na Integrity Toys zmieniły się w ciepłe świergoty :) Gorzej, że teraz chce mi się więcej przemalowańców od Tatiany! Oj, dolo, dolo! Oj biedny, nienasycony lalkozbieraczu!