Jak
to się stało, że choć nie miałam najmniejszego zamiaru nabywać Lottie,
pewnego pięknego dnia znalazłam ją w skrzynce na listy? Otóż wręcz
banalnie. Był sobie pewien sklep internetowy, obracający, między innymi,
towarami okołodziecięcymi (ubrankami, zabawkami i innymi rzeczami,
przeznaczonymi dla małoletnich). Sklep ten prowadził prężną działalność
na Allegro i wszczynał wiele aukcji. Jako człowiek wiecznie czymś
zainteresowany (to taki stan umysłu, że gdzie nie spojrzysz, to coś ci
się podoba), od niechcenia zadeklarowałam w jednej z aukcji drobną
kwotę, zakładając, że za moment i tak ktoś mnie przelicytuje. O swoim
głupim wyczynie zapomniałam w jakieś pięć minut i nielicho zdziwiłam
się, kiedy po pewnym czasie dostałam od Allegro przypominajkę o
nieuregulowanej należności za niechcianą lalę. Po odświeżeniu sprawy w
pamięci doszłam do wniosku, że faktycznie kiedyś coś w powyższym
zakresie zmajdrowałam i że nijak nie wytłumaczę się żadną pomrocznością
jasną ani tendencją do sklerozy. Było nie było, ale wypadało lalkę
kupić, bo niehonornie byłoby wykręcać się z obowiązku już po fakcie. No
to kupiłam. I mam.
W
Internecie wyczytałam, że Lottie to laleczki powołane do życia w wyniku
długich badań, zmagań i pieriepałek. Oddajmy głos producentowi: ”Nasza
pierwsza lalka powstała po 18 miesiącach badań. Rozmawialiśmy z
dostawcami, ekspertami od zabawek, psychologami dziecięcymi, ekspertami
żywieniowymi, rodzicami i co najważniejsze, z dziećmi. Nasze lalki
wyglądają jak dzieci. Są ubrane w wygodne ubranka, uszyte z kolorowych i
miłych w dotyku materiałów. Są wyposażone w akcesoria, które zachęcają
do zabaw na dworze, takich jak łowienie ryb, łapanie fali
(body-boarding), czy zbieranie skamielin.” Łohoho, to się teraz
nowocześnie dzieciaki bawią! W moich czasach nie uprawiało się
body-boardingu (zajęcie pokrewne pływaniu na desce), a co najwyżej
pławiło w beczce (którą koledzy spuszczali do jeziora z wysokiej górki),
pływało na oponie albo kajakiem, jeśli ktoś takowy posiadał.
Moja
Lottie nie propaguje równie żywiołowych rozrywek i woli uganiać się po
ogrodzie za motylami. Na jej pudełku widnieje informacja, że laleczka
pełni funkcję „butterfly protector”, czyli przyjaciółki uskrzydlonej i
sześcionogiej przyrody. To dobry wzór do naśladowania dla małych
sadystów, którzy lubią znęcać się nad owadami. Nie słyszałam, aby
wbijanie co okazalszych okazów na szpilkę i eksponowanie ususzonych
trupków w przeszklonych gablotach cieszyło się obecnie wśród dzieciarni
jakąś szaloną popularnością, ale wyrywanie motylom skrzydełek to chyba
nadal uniwersalna zabawa młodych potworów na całym świecie. Szczęściem u
boku Lottie motyle nogi i skrzydełka są całkowicie bezpieczne.
Lalka
jest niewielka i obdarzona kształtami kilkuletniej dziewczynki, co
oznacza, że biustu u niej nie uświadczysz. To samo tyczy się makijażu –
twarz Lottie nie została upiększona żadnymi kosmetykami – ostrą szminką,
imprezowymi cieniami do oczu czy różem na policzkach. Producent zabawki
postawił na naturalność i upodobnił Lottie do małej dziewczynki, która
nie korzysta jeszcze z dobrodziejstw makijażu. To zabawka z którą
dziecko może się zidentyfikować.
Mój
zaawansowany wiek nie pozwolił mi nawiązać z Lottie bliskiej więzi.
Lalka podoba mi się ze względu na skromny wygląd i solidność wykonania,
jednak nie umiem wyobrazić jej sobie jako ozdoby mojej półki przez
dłuższy czas. Jedyną częścią tej laleczki, do której się przywiązałam są
… jej buty, ale cóż to za nędzne uczucie, kiedy obuwie ceni się
bardziej od tego, kto je nosi.
W
związku z powyższym doszłam do wniosku, że nie zostawię Lottie u
siebie, a puszczę ją w drogę i zaproszę wszystkich, którym się
spodobała, do udziału w zabawie, w której będzie ona nagrodą. Zasady
zabawy są następujące:
1. Aby wziąć udział w konkursie, należy na mój adres e-mailowy: stary_zgred1@gazeta.pl,
przesłać limeryk, poświęcony dowolnej lalce. Gdyby ktoś nie wiedział,
czym jest limeryk, kieruję go do definicji na Wikipedii (https://pl.wikipedia.org/wiki/Limeryk) i dla zobrazowania podaję też mizerny przykład mojego autorstwa:
Pewna Barbie spopod miasta Mławy
Miała wygląd ponuro-głupawy
Choć się bardzo wdzięczyła
I starała być miła
Nikt jej brał do żadnej zabawy
Miała wygląd ponuro-głupawy
Choć się bardzo wdzięczyła
I starała być miła
Nikt jej brał do żadnej zabawy
2. Termin na przesłanie zgłoszenia, uzbrojonego w limeryk, upłynie 22.07.2018 r. o godzinie 24:00
3. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania, zaś wszystkie limeryki zostaną opublikowane w kolejnej notce.
Jaj kaloszki bardzo mi się podobały, kiedy dałaś ten wpis po raz pierwszy. I teraz także mi się podobają. Słodziaszcze są.
OdpowiedzUsuńŁadnie ją firma zrobiła. Z dbałością o szczegóły, vide - kaloszki.
OdpowiedzUsuń