czwartek, 15 sierpnia 2019

Impostor - WPIS ODZYSKANY


Wiadoma to rzecz, że najlepszą bazą rozpoznawczą mattelowskich lalek jest serwis https://vk.com/albums-29352952. Lalki są w nim podzielone ze względu na typ (mold) twarzyczki, a w obrębie poszczególnych typów posegregowane w oparciu o ilość dolnych rzęs. Jeśli nie jestem w stanie samodzielnie dojść, co za Barbie do mnie trafiła, bez wahania kieruję się ku zasobom tej przebogatej wyszukiwarki.


Właśnie tak zrobiłabym, gdybym nie była pewna, że poniższa laleczka, wyglądem sugerująca bliskie pokrewieństwo z mattelowskimi tworami spod znaku Kayla/Lea, jest klonikiem. Pewność tę mam dlatego, że sama ją kupiłam w popularnym sklepie wielobranżowym „Kaufland”. Lalka zapakowana była w pudełko oznaczone nazwą „Balowa księżniczka” i kosztowała 29,99 zł. Opis na opakowaniu jasno wskazywał producenta z Chin.


1
 * * *

1

Kauflandowa seria „Balowa księżniczka” miała dwa typy lalek do zaoferowania – były to laleczki o ciemnej i jasnej karnacji. Zdecydowanie bardziej spodobały mi się te pierwsze. Blondynki  kopiowały mold, który najpełniej przejawił się u lalek „Sporty” z najwcześniejszych serii Fashionistas. Choć nie były brzydkie i dałoby się wybrać wśród nich interesujący egzemplarz, to moja niska wydolność finansowa pozwoliła mi zapakować do koszyka wyłącznie brunetkę.

Choć nie zrobiłam w sklepie zdjęcia blondynki, mogę pokazać Wam, jak mniej – więcej ona wyglądała, posługując się fotografią z sieci, przedstawiającą laleczkę z serii „Kaibibi”. Nie mam żadnych wątpliwości, że lalki dostępne w Kauflandzie były z nią bardzo blisko spokrewnione i różniły się wyłącznie nazwą importera oraz opakowaniem, które dopracowano tak, by odpowiadało potrzebom polskiego konsumenta.


1

Moja wybranka, którą zabrałam do domu, wygląda natomiast tak:


1


Twarzyczka przenosi wszystkie charakterystyczne cechy oryginalnej Barbie (Kayli/Lei). Myślę, że mogła nawet wyjść z matellowskiej matrycy. Ciało lalki to standardowe „belly button”, choć, oczywiście, brakuje na nim logo „Mattel”, no i jest całkowicie niezginalne – ręce, nogi i korpus wykonano z twardego plastiku. Mimo to, po przebraniu w dobre jakościowo ciuszki, żółtooki klonik bez problemu wtopiłby się w gromadę „Barbiów”.

Szczegółem, który najszybciej zdradza tajemnicę pochodzenia lalki „z nieprawego łoża”, są nietypowe elementy makijażu, czyli „włochate” brwi i „kocie” oczy z intensywnie żółtą tęczówką, zerkające na lewo, obwiedzione bardzo wyraźną, czarną kreską. Można by rzec, że lalka dostała oczy w konwencji wieczorowej. Oryginalne, mattelowskie Kayle/Lee rzadko są tak drapieżnie umalowane – nawet jeśli do wnętrza ich oka zostaje wprowadzony czarny kontur, to jest on znacznie subtelniejszy. Widocznie przedsiębiorczy Chińczyk nie bawił się w delikatności i dość mocno dociskał pędzel. Summa summarum wcale mu to źle nie wyszło:)


1

Oryginalną sukienka balowej księżniczki zdjęłam właściwie od razu. O ile dość dobrze wyglądała zza szybki pudełka, to po wyjęciu lalki z tekturki bezwstydnie ujawniła brak fasonu i tendencję do workowatości. Jeśli pracował nad nią jakiś designer – to jego wkład skończył się na etapie projektowania stroju, bo krawcowe, które go szyły, nie wykazały się nadmierną starannością. Moja lalka na pewno nie będzie chodzić w tej łososiowej bezie, która nieziemsko ją pogrubia i podkreśla nieistniejące mankamenty figury. Na moich zdjęciach lalka prezentuje się już przebrana w strój od My Scene. Nie jest to jej docelowe ubranko, ale chwilowo nie udało mi się dobrać nic innego.


1

Wraz z sukienką do wora z nieużywanymi akcesoriami powędrowały także kolczyki. Dzięki koleżance z forum (Reiha), wiem, że są to kolczyki wzorowane na ozdobach, które nosiła w uszach Operetta, ta w sukience w pajęczyny.

Z oryginalnych przydasiów zostawiłam na lalce tylko buciki. Są zgrabnie odlane i dobrze wyglądają na nóżce. Cała reszta oryginalnego stroju czeka na lepsze czasy :)

Z ciekawostek – w pudełku lalki znajduje się stojak. Także sklonowany – źródłem inspiracji, tak jak w przypadku kolczyków, były dodatki do lalek Monster High. Tym samym lalka i podstawka mają się do siebie jak słoniowa noga do trzewika – jedno w drugie się nie zmieści, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli.


1

Kończąc wpis pozostawię Was ze zdjęciami pudełka. Jeden z napisów na jego boczkach dziwnie przypomina słynną frazę z bardzo nadużywanej piosenki Maryli Rodowicz. To taki malutki, polski akcent na produkcie, który został powołany do życia w Chinach.  Drobna rzecz, a cieszy, prawda?


1

* * *
 1

* * *

 1

8 komentarzy:

  1. Ogromnie mi się podoba ta ciemna panna! Przeogromnie nawet! Gigantycznie :O

    OdpowiedzUsuń
  2. No bardzo udany klonik, to muszę przyznać. Chińczyk wykazał się wyjątkową pieczołowitością w procesie tworzenia lalki. To aż miła odskocznia od tego dziadostwa, które kilogramami zalega na marketowych półkach i mówię tu również o oryginalnych produktach Mattel'a - oczy zezowate, uśmiech jak u Jokera, ech... pewnie redukowali etaty i cały dział kontroli jakości poleciał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Udała się bestyja, szczególnie jeśli chodzi o łepetynę, bo reszta jest w jakości współczesnego Mattela. A tak po cichu to się przyznam, że uwielbiam oglądać w sklepach potworki, zalegające półki. Jak się w taki zez zapatrzeć, to można się samemu zahipnotyzować :)

      Usuń
  3. Łeeee? Mindfuck... Głowa wygląda bardzo legitnie. W zasadzie to ta lalka wygląda jak oryginał, zdradza ją jedynie zbyt dziwny makijaż. Ale gdybyś mi powiedziała, że to np. wersja na Indie, to bym uwierzyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Chińczyk okazał się zdolniejszy niż Mattel :) I to naprawdę mogłaby być wersja na Indie, Wenezuelę czy inny, oddalony od nas kraj!

      Usuń
  4. Szok ona wyglada jak współczesny mattel i o czym to świadczy ?a no o tym ,ze mattel spadl na psy ze tak latwo go sklonowac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mattel się wykrusza, ale może to dobrze - niechby jego miejsce zajęła inna firma, która bardziej przykładałaby się do swoich produktów

      Usuń