sobota, 29 czerwca 2019

O monster hajach

Nigdy nie porwała mnie fala zachwytu nad Monster High, choć lalki, które pojawiły się w tej serii, okazały się zabawkami wizjonerskim, olśniewającymi swoim wyglądem, funkcjonalnością (świetna zginalność!) i jakością. Kolorowe straszydełka w pewnym momencie całkowicie zakasowały Barbie i jej pokrewne - były dziwne, były rozczulająco chuderlawe, no i szła za nimi kreskówka o ich przygodach, którą dało się oglądać, nawet jeśli oglądacz był osobą dorosłą.


Jasna to rzecz, że przy różnych okazjach wpadał do mnie to jeden to drugi przedstawiciel tego gatunku. Nie pamiętam dobrze dat ich przybycia, ponieważ nie czułam w związku z tym żadnych szczególnych wzruszeń. Monstra przybywały po cichu, ja także po cichu przyjmowałam ich obecność jako coś naturalnego i doszło do tego, że na przestrzeni lat lat nazbierało mi się kilku kawalerów i kilka dam. Bardzo wiele MH puściłam w dalszy obieg, a te, które zostały zaczęły pełnić w moim lalkowym zbiorze rolę wypełniacza - dopychane co jakiś czas na półki niknęły wśród mnogości innych lal. Do tej pory nie robiłam im sesji, nie przebierałam, nie próbowałam w żaden szczególny sposób ich wyeksponować, pozwalając monstrom pokrywać się kurzem i zapomnieniem. Poniższe zdjęcia są czymś na kształt skierowanych do nich przeprosin i jednocześnie pożegnaniem - wraz z pierwszym dniem lipca kolorowa grupa wybywa do innego właściciela.



* * *


* * *


* * *


* * *



Pewnym wyłomem w murze obojętności, odgradzajacym mnie od lalek MH, była przez niedługi czas Frankie Stein - przemalowaniec, ściągnięty z eBaya. Miałam nadzieję, że dzięki tej lalce spojrzę łaskawszym okiem na resztę swojej monsterkowej ferajny, ale jej przyjazd wypadł w niekorzystnym momencie. Choć cieszyłam się przez moment nową zabawką, to moje uczucia w stosunku do tych starych nie naprostowały się na "właściwą drogę". Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, a już moja, to z pewnością na jakiejś trzynogiej końskiej łachudrze z wyleniałą grzywą i ogonem.




Frankie czeka obecnie na zmiłowanie kogoś, kto chciałby ją ode mnie przejąć (można śmiało pytać o cenę i szczegóły wysyłki). Artysta, który ją przemalował nie jest jeszcze, o ile się zorientowałam, wielką potęgą w świecie repaintu i dopiero wprawia się w rzemiośle, ale jeśli tak wygląda jego praca wstępna, to wierzę, że zanim mrugnę okiem będzie  błyszczał jak gwiazda na lalkowych salonach całego świata. W sieci ukrywa się pod pseudonimem Evangelismia.

Odmiana moich zapatrywań na lalki MH dokonała się dopiero za sprawą Ghoulii Yelps, która jak jej poprzedniczka, też została zrepaintowana i straszy obecnie doskonałym technicznie makijażem, wykonanym przez artystkę z Rosji, RonnikBC. Ghoulia - chuligan, oczarowała mnie momentalnie, od pierwszego wejrzenia, gdy wisiała jeszcze na eBayowej aukcji. Pierwszy rzut oka "wyrwał z mej piersi tysiąc westchnień"* co spowodowało, że zaczęłam dążyć do jak najspieszniejszego połączenia z przedmiotem afektu.



Dostać taką lalkę w ręce to jednocześnie wielki strach i wielka radość. Strach, bo jeśli, nie daj Boże, upadnie i się potłucze, to na pewno dozna uszczerbku w makijażu. Radość, bo jest tak inna od lalek z fabryki Mattel!

Wiem, że nie każdemu taki dziwotworek przypadnie do gustu. Pokazywałam już Ghoulię na jednej z grup facebookowych i choć zebrała moc pochlebnych komentarzy, to przemówiły tam i takie osoby, które zdecydowanie wolą tradycyjne monstra. Szanuję ich zapatrywania. Wszyscy mamy różną wrażliwość na to, co ładne a co brzydkie i trudno przekonać się "z marszu" do racji przeciwnej strony. Niemniej jednak, jako wielbiciele zabawkowej różnorodności, na pewno jesteśmy w stanie współodczuwać radość ze zdobyczy, które wpadają w ręce innych kolekcjonerów. Przynależność do lalkowych zbieraczy bardzo otwiera oczy na członków tej grupy i pozwala dzielić się radością, nawet jeśli jej przedmiotem jest coś, co nie do końca trafia w nasze gusta :)



* * *


* * * 



*Ten, kto wie skąd wzięła się fraza "wyrwać z serca tysiąc westchnień", wygrywa wirtualnego chomika :)

12 komentarzy:

  1. Co myślę o MH już gdzieś kiedyś pisałam. Anoreksja, skolioza itp. Nigdy mnie nie kręciły. Ale jak się komu podobają, to ma do tego pełne prawo. O gustach się nie dyskutuje. Co innego dodatki do nich, niektóre są super. Natomiast niezmiernie podziwiam osoby, które malują lalki To jakby osobna dziedzina sztuki. Uwielbiam repainty naszej Uli CzN, ale i wielu innych. Marzy mi się przemalowana buzia, ale raczej nie MH. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nie uległam MH. O ile podziwiam pomysłowość ich twórców, to już końcowy produkt zupełnie do mnie nie przemawia. Za to jako płótna pod przemalunek te lalki są idealne :)

      Usuń
  2. To jest właśnie to, czego i ja się obawiam - chciałabym zrobić reroot mojej przemalowanej Spectrze, ale boję się, że jak zacznę cisnąć na głowę, to odpadnie makijaż. A nawet nie wiem, kto ją malował, bo osoba ta upierała się przy anonimowości :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomalowanej nie ośmieliłabym się rerootować, już prędzej zastanawiałabym się nad peruką, bo taki pyszczek jest tylko jeden, a Twoja Spectra jest obdarzona ponadprzeciętną urodą.

      Usuń
  3. MH to absolutnie nie moja bajka, za tymi fabrycznymi nie przepadam, ale podziwiam te po repaincie. Są, tak jak mówisz, doskonałą podstawą do tworzenia ciekawych postaci. Twoja Ghoulia jest przepięknie wykonana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Jej makijaż jest bardzo dopracowany. Chciałabym mieć kolejne lalki od tego twórcy - RonnikBC jest mistrzem repaintu

      Usuń
  4. Posiadam kilka lalek MH w swojej kolekcji, jednak nie czuje do nich pociągu jak dawniej. Moim zdaniem najbardziej udane są pierwsze wydania danej lalki, późniejsze są strasznie przekombinowane. Mi strasznie podaba się Draculaura z pierwszej serii, późniejsze już niestety wołają o pomstę do nieba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wolałam późniejsze wydania, a to dlatego, że były one zazwyczaj bardziej rozbudowane i przemyślane pod względem stylistycznym. W okolicach czwartego - piątego wypustu nastąpił największy rozkwit tej serii :)

      Usuń
  5. Śliczne te przemalowane :-) Genialne wprost :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobitka, która malowała, podobno żyje już tylko z repaintów :P

      Usuń
  6. Pamiętam, jaką te lalki furorę robiły na początku - budziły bardzo sprzeczne uczucia. Z jednej strony zalatywały trumną, z drugiej dziwnie fascynowały, szokowały wręcz, a jednak z półek sklepowych znikały :) Nie można odmówić im oryginalności, ale ja jakoś miłością do nich nie zapałałam, choć od tych dwóch przemalowanych to oczu oderwać nie można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z początku podchodziłam do nich jak pies do jeża, ale kiedy się opatrzyłam ... W pewnej chwili miałam ich ponad 20 :)

      Usuń