Odkąd
dowiedziałam się, że w dalekiej Rosji i Ukrainie można bez problemu
kupić sobie chińskiego klonika Poppy Parker, zapłonęłam nieugaszoną
chęcią zdobycia takiej podróbki. Nie przeczę, że podobają mi się
oryginalne Poppy od Integrity Toys, ale bądźmy szczerzy – nie na tyle,
żeby co jakiś czas sprowadzać sobie nową do domu. Zauroczenia tymi
lalkami starczyło mi na pojedynczy zakup; więcej oryginałów raczej już u
mnie nie zamieszka, no chyba że producent zaoferuje lalkę o takiej
urodzie, że równocześnie kwiknę, zalśnię i skoczę potrójnego tulupa na
lodzie, co wydaje się mało prawdopodobne. Na razie z przekonaniem mruczę
sobie pod nosem: „Sorry, Poppy! Tyś piękna i seksowna, ale ja z tych,
co lecą na twoje kopie, takie ja ta, którą widać na poniższym obrazku.”
Klonik
przyleciał z Ukrainy, gdzie podrabiane Popki bez problemu da się dostać
w sklepach zabawkowych. W ogóle Rosjanie i ludy ościenne mają w
porównaniu z Polakami dużo lepszy dostęp do fajnych i niedrogich
chińskich lalek, co świetnie widać na forum Dollplanet.ru. Tymczasem w
Polsce – stara bida; nowości dochodzą do nas z opóźnieniem, a fajne
starocie trzeba zdobywać zza granicy za gruby piniądz. Gdy pomyśleć, że w
Stanach, to, o co u nas ludzie biją się na noże, można bez problemu
dostać w second handach, to robi się przykro.
Ale,
ale – takiej podróbkowej Poppy nie widziałam u żadnego z amerykańskich
kolekcjonerów, więc może lalkowi koledzy zza wielkiej wody też mają
czego nam pozazdrościć.
Laleczkę
wyprodukowała firma „Shantou City Big Three Toys Co. Ltd.”, która ma w
swojej ofercie mydło i powidło – podrabiane ubrania, podrabiane
zegarki, podrabiane zabawki i wiele elektronicznych duperelków, które
można sobie obejrzeć na jej stronie internetowej: https://www.hktdc.com/manufacturers-suppliers/Shantou-City-Big-Tree-Toys-Co-Ltd/en/1X051O7T/.
Pseudo Poppy pojawiła się u tego sprzedawcy tylko raz – w 2017 roku. Po
wyjściu pierwszego nakładu z magazynów firma nie zdecydowała się
wypuścić drugiej serii.
Napis
na pudełku pseudo-Poppy głosi: „Jakaż to pikna lalka. Ma pikne oczy,
pikny uśmiech i nosi pikne ubranko. Olaboga, cóż to za modnisia! Da ci
szczęście, prawie takie jak zamęście.” W angielskim tekście roi się od
błędów gramatycznych (tak jak i w moim tłumaczeniu), ale przekaz jest
czytelny – kupujta ludzie, cuda w tej budzie.
Zapudełkowana
Poppy prezentuje się całkiem znośnie, a nawet, śmiem rzec, wygląda
lepiej niż większość lalek z budżetowych serii od renomowanych
producentów (Mattel, Simba). To pozytywne wrażenie utrzymuje się do
momentu otwarcia trumienki; potem pryska jak złoty sen (ale na początek
dam kilka ciepłych słów, żeby nie było, że to wszystko kłaka z psiego
ogona niewarte).
Ubranko
Poppy, choć przeładowane i eleganckie na sposób, który spodobałby się
leciwym wielbicielom serialu „Dynastia” zostało uszyte solidnie i nie
wywołuje okrzyków zgrozy, ani lamentów nad swoją jakością. Trudno w jego
przypadku mówić o jakiejkolwiek porównywalności ze strojami Integrity
Toys, ale jak na klona, to jest to klasa premium.
Miłe
zaskoczenie przeżyłam badając stan włosów lalki. Co prawda fryzura nie
poraża gęstością, ale włosów starcza, by zakryć główkę, tak więc z tyłu
nie widać żadnych prześwitów. Włosy są miękkie i dobrze poddają się
czesaniu – po kilkunastu przeciągnięciach grzebieniem nie zrobiła się z
nich watolina i wygląda na to, że mają realną szansę, by z sukcesem
poddać się wrzątkowaniu.
Największe
wrażenie robi, oczywiście, twarzyczka lalki. Choć pozbawiona
doklejonych rzęs i ozdobiona prostym graficznie makijażem, to jednak
przejawia wszystkie cechy, które tak kuszą w przypadku oryginalnych
Poppy. Jest tu i wyniosłość ślicznej, niedostępnej panienki i pogardliwe
spojrzenie Milady (femme fatale trzech muszkieterów) i cukierkowy,
modliszkowaty dziobek.
Pierwsze
skrzywienie gęby dopada człowieka w momencie, gdy zda sobie sprawę, że
ma przed sobą nieruchawca. Chiński producent nie bardzo przyłożył się do
pracy i poza twarzyczką, ściągniętą od Integrity Toys, nie skopiował
zginalnego ciała. Co więcej, poszedł po bandzie i umieścił urodziwą,
popkową główkę na patykonogim korpusie.
Kolejny powód do zgorszenia jest taki, że niektóre elementy garderoby (rękawiczka na prawej dłoni) zostały przyklejone
do ciała, co nie pozwala na ich bezpieczne, bezurazowe zdjęcie. Takiej
niespodzianki kompletnie nie przewidziałam i kiedy zobaczyłam jak
wygląda „naga prawda”, to aż zatrzęsło mnie ze złości. Jak można robić
takie świństwo napalonemu klientowi?
Po
rozebraniu lalki stało się oczywiste, że wymaga ona zmiany ciała, bo
oryginalny korpus jest nienaturalnie wychudzony, pozbawiony odpowiednich
proporcji oraz zeszpecony doklejonym fragmentem garderoby. Kupując
niby-Poppy trzeba więc mieć świadomość, że z całej lalki, którą
chcielibyśmy się cieszyć, do czegokolwiek nadaje się tylko główka,
ubranko i akcesoria. O ciało musimy zatroszczyć się sami. Dla
pocieszenia podpowiem, że pseudo-Poppy dobrze odnajduje się na korpusie
matellowskiej Barbie MtM
Na
koniec zastanówmy się, czy zakup takiego klonika jest opłacalny. Cena
lalki na eBayu wynosiła 30 dolarów amerykańskich, przesyłka 16 dolarów.
Jeśli doliczyć do tego wartość ciała MtM – około 100 zł, to łączna kwota
przekrocza 200 złotych, a więc okazuje się niepokojąco wysoka. Jednak w
porównaniu z oryginalnymi Poppy, których ceny zaczynają się w granicach
nie akceptowanych przez mój portfel, kloniki są bardzo przystępne.
Podsumowując, uznaję swój zakup za udany, tym bardziej, że uzurpatorka
przypadła mi do gustu.
ale cudna, prawdziwe arcydzieło!!!
OdpowiedzUsuńWcale nie brzydsza niż oryginał, a równie paskudna z charakteru :)
UsuńTaka piękna twarz na takim badziewiastym ciałku? Choć trzeba ciałku przyznać, że imponuje zginalnymi kolankami. Moja bratanica posiada lalkę z identycznymi nogami, więc miałam okazję poobserwować kolanka na żywo :)
OdpowiedzUsuńChińczyk poszalał :) ale dzięki tej twarzy sprzedał cały, wielce badziewny zestaw, wiec jego wyczucie rynku okazało się słuszne.
Usuń