sobota, 4 maja 2019

Baboliy, czyli nie ma to jak zaczynać od nowa :)

30 kwietnia anno domini 2019 serwis "Blox.pl" przestał istnieć, co spowodowało, że wszystkie prowadzone na nim blogi uległy ukatrupieniu. Zdechł również i mój wirtualny zakątek, poświęcony lalkom i figurkom - czyli Dolland.blox.pl. Trochę za nim tęsknię, ale nie jestem na tyle zgnębiona żeby łamać ręce z rozpaczy i kończyć z blogowaniem. Grunt, że udało mi się ściągnąć na dysk wszystkie wpisy z ostatnich dziesięciu lat, które za jakiś czas z powrotem upchnę w sieci (jak tylko dowiem się, w jaki sposób przetransportować je bez wielkich strat i bez bólu na bloggera).

Tymczasem, aby oderwać myśli od bolesnej utraty i nadać im nowy bieg, pochwalę się kurduplem, którego zdobyłam dzięki pomocy facebookowej koleżanki - Małgosi. Lalka o pociesznej nazwie "Baboliy" pochodzi z chińskiego sklepu, gdzie została zdybana w bardzo przyjemnej cenie 12,90 zł (serio! serio!).

Widzita ludzie - mogłam sobie za taką kwotę dobrą czekoladę kupić ale nie! Moja wola jest silna - czekoladzie mówię stanowcze: "fuj"! No chyba żeby była z orzechami i rodzynkami. Albo wiśniami. Albo kremem cytrynowym :)

Producenta Babolijki nie udało mi się ustalić, gdyż Internet podaje w tym zakresie sprzeczne informacje. Portal Aliexpress, skąd pochodzą te lalki, podpowiada następujących wytwórców: "SONCOT", "TNNFAAWN", "UJ" i "MUQGEW". Wydaje mi się, że są to przypadkowe zlepki liter, nie mające nic wspólnego z faktycznymi oznaczeniami producentów. Wyłącznie marka "SONCOT" robi wrażenie oryginalnej, tym bardziej, że pojawia się w formie logo na niektórych ze zdjęć promocyjnych.

Do Polski lalki Baboliy sprowadza owiana niesławą firma  Q & D Sp. z o.o. (z siedzibą przy ul. Polnej 5, 05-552 Wólka kosowska), która wielokrotnie podlegała sankcjom ze strony Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a to ze względu na obrót zabawkami, które nie spełniały norm obowiązujących w naszym kraju.

Dzięki zasobom portalu ALIEXPRESS ustaliłam, że Babolijki występują co najmniej w dwóch wersjach, którym nadałam robocze nazwy: "wersja na bogato" i "resztki dla mizeroty". Ta pierwsza nie trafiła (na razie) do Polski, więc pozwolę sobie przedstawić ją Wam za pomocą obrazków  poglądowych, pobranych z Ali:






Lalki z "bogatej" serii są wyposażone w stojaczek i różnego rodzaju przypinki, które pozwalają zainstalować je przy torebce i telefonie. Całe to bogactwo upakowane jest w różowe, kartonowe pudełka. Co ciekawe, bogate Babolijki różnią się między sobą wyłącznie kolorem pufiastych sukienek, bo włosy i oczy jak raz mają liliowe i białe.






Lalki z "biednej" serii sprzedawane są w skromnych, workopodobnych kieckach lub zupełne nagusie, ale za to panuje wśród nich większa różnorodność jeśli chodzi o oczy i włosy:





Babolijka, która do mnie trafiła, zapakowana była w plastikowy pakiecik, który nie pomieścił akcesoriów, dostępnych dla lalek z bogatszej serii, przez co nie mogę użyć zabawki jako podstawki do laptopa ani przypinki do torebki. Za to mogę odpowiedzieć na pytanie czyim klonem jest laleczka. Otóż Babolijka jest bezczelną kopią maluchów BJD z serii LatiYellow (najprawdopodobniej z linii o nazwie "S.Belle").





Pochodzenie zobowiązuje. Lalka, skrywająca się we wnętrzu tego niewyględnej folijki to ujmujący glucik o wielkości 15 centymetrów. Dla osób czułych na zapachy ujawnię, że Babolijka nie należy do typowych, chińskich śmierdziuchów i po uwolnieniu z opakowania nie atakuje zapachem worka na padlinę.


Jakość wykonania jest adekwatna do ceny. Za 12,90 zł dostajemy zginalną zabawkę, wykonaną z bladego plastiku w odcieniu "trup-nieboszczyk", obleczoną w szeleszczącą sukienkę o fakturze papieru śniadaniowego. Bóg wie ile czasu ten biedniutki twór ma szansę przetrwać. Z oczywistych względów nie wróżę mu oszałamiająco długiej kariery. Pewnego pięknego dnia Babolijka rozpłynie się w lepką, plastikową kałużę, podczas gdy jej krewniaczki - LattiYellow, będą w spokoju nabierać chrupkości oraz żółtawego odcienia, jak to bywa u lalek z żywicy.

Golizna w celach naukowych :)

Zanim Babolijkę doścignie nieubłagany los zdążę jeszcze przybliżyć Wam charakterystyczne cechy. Zacznę od negatywów, aby móc skończyć notkę w weselszym tonie (inaczej mówiąc - na początek wyjedzie na ławę gorzka kawa ze sparciałego worka, a kiedy już nas wszystkich zemdli, poczęstuję niedobitki schabowym).

Pierwszy przystanek, przy którym zatrzymuje się busik, obwożący zainteresowanych na trasie lalkowych niedoróbek, kryje się na głowie lalki. Wiadomo - przy produkcji klonów Chińczycy nie przykładają należytej staranności do wszycia włosów, czego efektem są prześwitujące spod skromniutkich fryzur łysiny. Tu sobie smutno westchnę, bo Babolijka to typowe dzieło przedsiębiorcy-biedoroba - włosięta wszyto jej tylko dookoła głowy, więc nie uniknęła gołej polanki na czubku łepetyny. Strach toto porządnie odsłonić, bo jeszcze nie uda się przykryć z powrotem!



Śmiem zauważyć, że mój obłażący z lakieru pazur, bardzo dodaje dramaturgii temu zdjęciu!

Jak zapewne zauważyliście fryzura lalki została zwieńczona uroczą wstążeczką. To bardzo miły, dziewczęcy dodatek. Miły do momentu, kiedy okazuje się, że wstążeczka została doklejona do głowy. Jeśli ktoś chciałby ją usunąć, to musi liczyć się z poważnym naruszeniem fryzury. Zresztą, co ja znowu ględzę o fryzurze - toć to coś, co ta bida ma na głowie, to trzy włosy na krzyż, niegodne zwać się warkoczem (i jeszcze z podłej jakości włosia).


Zjeżdżamy na poziom twarzy, na której straszy makijaż. Naniesiony krzywiutko i niechlujnie. Nadający tej miłej twarzyczce niesamowitej ciężkości. Dobrze, że chociaż oczy trafiły się niebrzydkie i przenikliwe - zupełnie jak u starej baby, a nie dziecka.


 

O jakości sukienusi już wspomniałam, ale dorzucę jeszcze dwa grosze o obłażacym z niej brokacie. Wzięcie lalki do ręki wymusza szybką wizytę w toalecie i szybkie obmycie rąk ze złotych drobinek - cholerstwo pyli jak brzoza na wiosnę!

No! Poznęcałam się nad tą nieszczęsną drobiną ile wlezie, niechże więc kapnę na nią choć kroplę miodu. Czy już wspominałam, że lalka jest w pełni zginalna? Nawet jeśli tak, to rzecz jest godna podwójnego podkreślenia. Jeśli ktoś by chciał, to mógłby obsadzić ją w głównej roli w filmie "Mortal combat" (w wersji dla pięciolatków) i pewnie nie zrobiłaby wielkiego wstydu. Babolijka to taki mały odpowiednik Chucka Norrisa, który ma dar żywego majtania kończynami, a nawet zdjęcia własnej głowy z ramion, czego Chuck już raczej nie umie.










Podsumowując: Babolijka to lalka, która próbuje podszywać się pod dużo droższe BJD, ale na drodze do sukcesu stoi mierność jej wykonania i tanizna materiałów z których ją zbudowano. Niemniej jednak laleczka ma duży potencjał, który skrywa się pod paskudnym ubrankiem i makijażem. Reroot, zmiana makijażu i szmatek pozwoliłaby jej zmienić się z poczwarki w ślicznego malucha - na wzór lalek, od których odziedziczyła ciało oraz rysy twarzy. 

Aby Was o tym przekonać, pozwolę sobie pokazać Wam jak mogłaby wyglądać Babolijka, gdyby producent zadbał o swojego klonika na równi z twórcą lalek LatiYellow:

UWAGA: Niniejsze zdjęcie nie jest moją własnością. Mogłam z niego skorzystać dzięki uprzejmości jego właścicielki i autorki - Agnieszki Wojczakowskiej-Kozioł. Bardzo dziękuję za możliwość jego umieszczenia na blogu!


17 komentarzy:

  1. O, ledwo o tym pomyślałam, a Ty już na blogspocie. ;) Ciekawy ten klonik, z potencjałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ogromnym potencjałem, byleby właścicielowi zachciało sie trochę nad nim popracować :)

      Usuń
  2. Dobrze, że się tu zainstalowałaś. Na pewno będę zaglądać. :)
    Klonika widziałam na fejsie. Ależ znalezisko. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 12,90 polskich złotych i twarz żywcem zerżnięta od maciupkich BJD. Mimo wszelkich wad jest wybitnie wart uwagi :)

      Usuń
  3. Witaj na blogspocie, cieszę się że kontynuujesz blogowanie :) I na starcie mnie zadziwiłaś tą laleczką. Jej urocze zdjęcia migneły mi już na grupie na Fb, ale dopiero te promujące z Ali doprawdy zadziwiły mnie. Lalka jako podpórka do telefonu i tabletu? Czego to nie wymyślą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :*
      Żebyś ją widziała na żywo - paskudnica straszna, ale myślę, że po przeróbkach będzie fajna.
      Blogspot bardzo przyjemny i intuicyjny, już się czuje jak u siebie :)

      Usuń
  4. Witaj Zgredko w Blogosferze :-) Miałam nadzieję, że tu trafisz :-) Laleczka bardzo mi się podoba i przyznam, że rozglądam się i ja za nią. Ciałko bardzo mnie kusi. Szkoda, że łepetyna łysiejąca, ale jakoś to przeżyję. Niucham wytrwale po chinśkich marketach. Na razie z żadnym skutkiem, ale jestem wytrwała... Może wreszcie dopisze mi szczęście. Pokazuj Lalinę jak najczęściej proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w en sam sposób szukałam niby - Poppy i w końcu ją znalazłam na eBayu :P
      Trzymię kciuki za zdybanie kluska. Mimo niskiej jakości jest wart adopcji!

      Usuń
  5. Fajnie, że nadal będziesz miała bloga. Rozglądałam się w naszych Chińczykach, ale nie mają tej laleczki, a bym sobie chyba kupiła. Najbardziej podoba mi się ta z brązowymi włoskami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaśliniłam się na widok golasa z żółtą czupryną, ale do nas sprowadzają tylko białowłosą "Elsę".

      Usuń
  6. Ojej, gdyby wordpressa wcięło, też bym się wkurzyła... Fajnie, że wciąż jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurw był potężny, ale na kurzą dupę! - toż mnie jakiś durny blox na łopatki nie położy. Już prędzej ja bym go rozpiździła, gdyby sam nie zdechł :D

      Usuń
  7. Słów brak na takie działania!!!!!!! Sama się tego boję.
    Poskrzeczę, jak zwykle: brak szacunku dla człeka/jednostki/użytkownika, to znak naszych parszywych, komercyjnych czasów. Pojechałabym z bombą do siedziby tego badziewia! Następni, pomyśleliby 10x zanim by coś zniszczyli ;-)
    NAJWAŻNIEJSZE, że dorobek blogowy, miałaś skopiowany.
    Lalka wdzięczna. Obowiązkowo, odziałabym ją w czarne koronki i zrobiła sesję wśród winogron lub tarniny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już będę zapisywać każdy wpis + fotografie - zagubienie materiałów już mi niestraszne :)
      Właśnie wyskubuję jej te białe włosięta i szukam lepszych ciuchów, bo blada beza to nie to, w czym u mnie plastiki chadzają :)

      Usuń
  8. kobieto cudowna i wspaniała- jak to rewelacyjnie, że udało mi się odszukać Twój blog! juuuuupiii!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech ten Blox! Miesiąc prawie mi zajęło przenoszenie obu moich blogów na blogspota, więc wiem co czujesz, ale cieszę się, że się na to zdecydowałaś. Z przyjemnością się czyta Twoje posty :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 lat pisania głupot o lalkach. Będzie tego przenoszenia, będzie :P

      Usuń