sobota, 19 października 2019

Życiem rządzi przypadek - WPIS ODZYSKANY

Dzisiejsza notka miała być o lalce Adele Makeda, ale nie będzie, bo z winy zepsutego aparatu nie miałam jak zrobić jej zdjęć. To oznacza, że Adele musi zaczekać, a tymczasem na blogu polansują się Betty teen, które zdążyłam swego czasu uwiecznić, gwoli czego mam ich fotki „w zapasie” na komputerze  Jak to się mówi – przypadek zrządził!

Z Betty teen jest jak z pchłami – jak już wlezie na ciebie jedna, to w niedługiej przyszłości pojawią się i następne. Nie bardzo się przed tym bronię, bo strasznie je lubię i żałuję każdej, którą nieopatrznie puściłam kiedyś w świat.

Choć Betty teen można zdybać coraz rzadziej, to jednak od czasu do czasu pojawiają się jeszcze w sprzedaży. Prawdą jest, że są to najczęściej laleczki w stanie przeżutym i strawionym, ale nawet takie ściągają moją uwagę. Betty to dla mnie lalkowy synonim słowa „kawaii”, oznaczającego rzeczy śliczne, niewinne, puszyste, słodkie i co tam jeszcze można wymyślić, mając przed oczami malutkie szczeniaczki i kotki.

Do tej pory uzbierała mi się ośmioosobowa grupa Betek i tworów betkopodobnych, przy czym jedna z lalek zjechała na włości w swoim oryginalnym pudełku :)

Pierwszą i najulubieńszą spośród grona tych laleczek jest dla mnie najskromniejsza z nich. Jej jakość łka i kwili jak małe dziecię, któremu duży i zły człowiek zabrał cukierek. Firma „Tong” poskąpiła jej wszystkiego co można – śliczna (acz bardzo rzadko rootowana) główka osadzona jest na wydmuszkowym ciele. Wszystko to razem leciutkie jak puszek – mógłby porwać ją pierwszy lepszy powiew wiatru. A jednak jej twarzyczka wynagradza wszelkie niedostatki jakościowe. Zdecydowanie najładniejsza Betty, jaka kiedykolwiek do mnie trafiła.


1


Mam w swoich zbiorach i inne Betty-blondynki – wszystkie z wyższej półki cenowej, z „porządnym” ciałem i włosami, ale szczerze mówiąc żadna z nich nie ma szans zagrozić mojej ulubienicy. Są kochane i śliczne, ale czasami skromna niezapominajka pachnie piękniej niż róża ogrodowa :)


3

* * *

4

* * *

1

Co ciekawe, w przypadku ciemnowłosych Betty nie mam zdecydowanej faworytki. Lubię je wszystkie po równo. To zupełnie tak, jakby kolor włosów wywoływał u mnie reakcję jak u psów Pawłowa – widok brunetki automatycznie wyzwala endorfiny <3


5

* * *

4


W swojej zbieraninie znalazłam trochę miejsca i dla lalek nie będących oryginalnymi zabawkami od Tong (i M&C), które jednak bezsprzecznie wyszły z matryc, używanych do produkcji Betty. To laleczki regionalne, sprzedawane turystom w charakterze suwenirów, odziane w stroje charakterystyczne dla danej szerokości i długości geograficznej. Na naszym rynku trafiają się rzadko. Myślę, że sprzedawcy nie są zainteresowani bezimiennymi laleczkami o ciemnej skórze. Pewnie nie mają na nie wielu nabywców.


6

* * *

6

* * *

7

* * *

7

Marzy mi się, że do grona zaprezentowanego powyżej, dołączy kiedyś lalka „BABIE”, będąca naszym krajowym klonem Betty teen. Choć szanse jej odnalezienia zamykają się w setnych procenta, to wierzę, że gdzieś w Polsce stoi samotny magazyn z zabawkami z poprzedniej epoki, w którym uchowało się kilka egzemplarzy, z których jeden bardzo chciałby przyjechać właśnie do mnie.

5 komentarzy:

  1. Imponująca kolekcja Betty, ta pierwsza jednak rzeczywiście najładniejsza. Delikatna jak konwalia, nie wiedzieć czemu przywodzi mi na myśl Kelley z serii Starr, może to przez kolor oczu. Noski to te Betki mają po prostu śliczne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jakie mają ślepia! I wszystko inne 😋 O Betty mogę rozmawiać i zachwycać się godzinami. To moje najkochańsze lalki.

      Usuń
  2. No i oczywiście na ciemnoskórych zawiesiłam swe spojrzenie!

    OdpowiedzUsuń
  3. cudne, cudne a z grzyweczką NAJCUDNIEJSZE!!!

    OdpowiedzUsuń