sobota, 19 października 2019

Do widzenia Pamelo, witaj Szprotko! - WPIS ODZYSKANY

Zacznę od tego, że nie pamiętam, abym w dzieciństwie choć raz miała okazję widzieć laleczkę Pamela love od Simby. Pamelki nie miała żadna z moich koleżanek, a w telewizji jej nie reklamowano, nie było więc skąd pobrać informacji o istnieniu takiej lalki. Oświecenia doznałam dopiero w wieku dorosłym, kiedy sentyment do zabawek z dzieciństwa już dawno okrzepł i niemożliwe było wciągnięcie Pamelek w orbitę zadawnionych fascynacji. Dlatego, kiedy przyjechała do mnie z grupą lalek pierwsza taka Calineczka, ani się nią jakoś specjalnie nie zachwyciłam, ani nie wzruszyłam. Przyjęłam jej obecność jako okazję do bliższego przyjrzenia się tym niewielkim dziewuszkom, nie obarczoną przymusem włączenia laleczki do swoich zbiorów.


1

Choć w buziaku Pameli rysuje się odległe podobieństwo do twarzy vintagowych lalek Sindy, od których panny Love wzięły swoją urodę, to jednak jej rysy są na tyle odmienne w stosunku do oryginałów, że nie da się jej zakwalifikować jako bliskiej krewniaczki ślicznych dziewcząt od Pedigree. Mam wrażenie, że twarze Pamelek są w większości przypadków niedookreślone, spłycone i rozmyte, przez co laleczki bardziej przypominają mi małe kosmiciątka niż dziewczynki. Nie umiem doszukać się w ich tycich buźkach rysu melancholii, tak bardzo charakterystycznego dla Sindy – zamiast niego odczytuję zagniewanie i złość.


3

* * *

4

Pamelka rozbraja mnie swoją naburmuszoną miną. Spogląda w bok z taką intensywnością, jakby zobaczyła tam ducha albo poborcę abonamentu telewizyjnego. Skąd tyle surowości w takiej drobinie? Może złości się dlatego, że trafiła do osoby, która jej nie docenia?


6
* * *

5

Wyraz buźki ma Pamela nie najszczęśliwszy, ale ciało – bardzo fajne. Jak przystało na baletnicę może wykonywać różne (w miarę) skomplikowane figury gimnastyczne.


2


Giętkość i wysportowanie nie uratują jednak laleczki przed usunięciem z domu, tym bardziej, że w ostatnich dniach wprowadziła się do mnie zupełnie nowa i problematyczna panienka, a skoro jedna „wpadła”, to druga musi „wypaść” (chcę zachować równowagę w przyrodzie i liczebności żeńskiego stada, rozumiecie, prawda?). Dzieweczka, która „wygryzła” Pamelę jest porośnięta sierścią i pazurzasta, wąsata, ogoniasta i jest najprawdziwszym podrzutkiem, którego ktoś nocną porą ciepnął za furtkę. Taka klasyczna sytuacja – jest już późno i cicho, a tu ktoś dzwoni ci namolnie do furtki. Ty wyfruwasz przed dom w piżamie, ze szczoteczką do zębów w zapienionym pysku, szpetnie klnąc pod nosem, a kiedy dolatujesz na miejsce gdzieś na końcu ulicy cichnie echo biegnącego człowieka, zaś tuż pod twoimi nogami zaczyna piszczeć małe i chude gówienko. I nie ulituj się tu człowieku nad taką włochatą bidą!


Szprotka jest bardzo rezolutnym i żwawym kocim glutkiem, który panicznie boi się psów, za to ludzi traktuje jak swoją rodzinę biologiczną. Mam nadzieję, że w przyszłości polubi się z moją psiną, na którą na razie bardzo się boczy, co oznajmia wymownie głośnym syczeniem i fukaniem.






Kocilla jest w domu zaledwie trzeci dzień, a już zdążyła poniszczyć kwiaty doniczkowe, rozsmakować się w kablach od laptopa, pobić się i pogodzić z pluszowym misiem, będącym ulubioną psią zabawką, nasiusiać na dywan w przedpokoju i obczaić, że lodówka to bardzo pożyteczny sprzęt domowy, który kryje w swoim wnętrzu różne smakołyki. Jak to z nią dalej będzie, Pan Bóg raczy wiedzieć, ale myślę, że wesoło. Pewne jest tylko jedno – dziewucha będzie nazywać się Szprotka. Co prawda bardziej pasowałoby do niej imię „Sikadło”, ale tu wtrąciła się rodzina, która kategorycznie sprzeciwiła się moim zapędom nazwotwórczym


Nikt za to nie sprzeciwiał się dokumentowaniu kociejstwa w różnych ważkich sytuacjach życiowych. Oskar mi za to nie grozi, co najwyżej pacnięcie łapą. Jeśli kto ciekawy, to zapraszam do zapuszczenia oka w poniższy link. UWAGA – filmikowi towarzyszy muzyka. Przed kliknięciem podregulujcie głośność w komputrach

https://www.magisto.com/album/video/MDo-BgJOQ0A5PnEBDmEwCXt6?l=vsm&o=w&c=e

6 komentarzy:

  1. Oooo ja pamiętam Pamelki! Cudne były i takie maleńkie. Ja miałam jedną i też miała takie rajstopki. Podobała mi się jej zginalność, ale niestety stawy kolanowe i łokciowe to miała nietrwałe. Raz trafiła w nieodpowiednie ręce, a odłamaną kończynę trzeba było przytwierdzić na klej :( Nie pamiętam jednak by była tak naburmuszona, ale Twoja (była) Pamelka jest urocza z tym swoim fochem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie Pamelki jakoś ominęły w dzieciństwie, a w wieku dorosłym nie porwały swoją urodą. Dlatego bez problemu puszczam je w świat, nie czując potrzeby zachowania ich na półce.

      Usuń
  2. Pamiętam, że taką Pamelkę miała moja koleżanka - także Pamela :-) bardzo mi się wtedy ta laleczka podobała :-) Teraz, gdyby trafiła mi się w ciucholandzie, pewnie bym ja przygarnęła, ale ogólnie chyba straciła do niej serce. Fakt jednak, że jest malutka i słodziutka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś ich nie mogę pokochać. Lubię, a owszem, ale to za mało, by je przy sobie zatrzymać. Zawsze wypuszczam zdobyczne Pamelki w świat :)

      Usuń