Gdyby kogoś interesowało, dlaczego tak się ostatnimi czasy rozleniwiłam i blog zarasta pajęczyną, to lecę z odpowiedzią: od ponad miesiąca buszuję na "Śmieciarce" i trochę zapomniałam o lalkach. Śmieciarka (pełna nazwa brzmi: "Uwaga, śmieciarka jedzie") to nic innego jak Facebookowa grupa, zrzeszająca ludzi, którzy starają się walczyć z bezmyślnym marnowaniem rzeczy, które mogłyby jeszcze komuś posłużyć. Sposób działania jest bardzo prosty: każdy, kto ma u siebie coś zbędnego, coś, co się znudziło lub zbrzydło (meble, książki, durnostojki, ubrania, kosmetyki itp. itd.), a nadaje się wciąż do użytku, zamiast wyrzucać to na śmietnik, robi przedmiotowi (lub grupie przedmiotów) sesję zdjęciową, opisuje jego wady i zalety i wrzuca informację o możliwości przejęcia artefaktu na grupę. Pozostali członkowie Śmieciarki mogą zgłaszać się jako chętni do odebrania i zagospodarowania niechcianego cuda. Fajny pomysł na odgracenie chałupy, prawda?
Dzięki uczestnictwu w grupie śmieciarkowiczów udało mi się już pozbyć z domu nienoszonego obuwia, sporego zestawu książek i nietrafionych kosmetyków. Wszystko to poszło w chętne ręce ludzi, którzy dadzą tym rzeczom nowe życie i będą się z nich cieszyć, a jednocześnie zdejmą ze mnie odium konsumenta-marnotrawcy, który znosi do domu znacznie więcej, niż potrzebuje.
Być może kiedyś na "Śmieciarce" wylądują nadmiarowe lalki, kiszące się od dawna w pudle hańby na strychu, gdzie zaglądam raz na ruski rok i zaraz o nim zapominam, ale póki co, mój wewnętrzny chomik nie pozwala mi na ich oddanie potrzebującym.
Zamiast upłynniać zabawki, wolę przygarniać do chałupy nowe, czasami bez wcześniejszego przemyślenia, czy aby na pewno o takich marzyłam. Tak stało się z kilkunastoma Barbie-fashionistas, na które była promocja w pobliskim Tesco oraz z Barbie-holidayką, na którą była równoległa promocja na Allegro. Jako że Fashionistas uważam za lalki nudne i mało barwne, dziś będzie o holidayce.
Cofnijmy się do roku 2013, kiedy powstała ta zimnooka diva. Jest to czas, gdy Mattel gorąco oręduje lalkom z twarzą Mackie i wypuszcza ogromne ich ilości na rynek. Do dzieci trafiają Mackówny w łagodnych wersjach, zdobnych pastelowymi makijażami, zaś kolekcjonerzy mogą przebierać wśród prawdziwych wampów, z których część to lalki wydawane z okazji Świąt Bożego Narodzenia.
Wiem, że dla wielu zbieraczy seria "Holiday" skończyła się w 1997 roku, kiedy to po raz ostatni użyto w niej lalki z twarzą Superstar, przybranej w bogatą, pełną zakładek, złoceń i kokard suknię, kojarzącą się z kremową bezą, ale jako że historia nieubłaganie idzie dalej, to dobrze jest spojrzeć łaskawym okiem na piękne twory kolejnych lat. Choć żałuję genialnych w swej rozbuchanej zdobności Superstarów, to zachwycam się również ich młodszymi lalkowymi siostrami.
Swego czasu gościłam u siebie przemiłą holidaykę-Superstar, ale z ręką na sercu przyznaję, że bardzo mi ulżyło, gdy ruszyła do następnego właściciela. A wiecie co mi w niej przeszkadzało? Kolor skóry! Śliczny, różano-mleczny, świetlisty kolor skóry. Gdyby była śniada, to kochałabym ją na zabój, ale bladej, w dodatku jasno owłosionej nie dałam rady. No nic to, serca przecież nie zmusisz.
Z Mackówną idzie mi o niebo lepiej, bo choć i ta jest blondynką, to jednak blondynką z pazurem. Niby toto konwencjonalnie ładne i ugładzone, ale jakie ona ma zimne oczyska! No pirania, tyle że wciśnięta w elegancką kieckę (pantofli niestety brak).
Boleję nad tym, żepirania srebrna diva utraciła podczas mycia głowy swoje pyszne loki, ale nie dałam rady postawić jej na półkę bez uprzedniej kąpieli. Po wyskoczeniu z koperty nie była, co prawda, brudna, ale jej włosy nieprzyjemnie się lepiły, bo dziewczyna ma w głowie klejogluta, a ten, jak wiadomo, lubi rozlewać się szeroko i daleko. No i po zetknięciu z ciepłą wodą i szamponem jej kunsztowna, pudełkowa fryzura całkiem się rozkręciła. Dla pocieszenia tłumaczę sobie, że te loki wciąż gdzieś tam są, tyle że się zakonspirowały i kiedyś znów wyjdą do ludzi. Stanie się to zapewne w tym samym czasie, kiedy obudzą się śpiący rycerze w Tatrach, czyli jeszcze trochę sobie poczekamy.
Swego czasu gościłam u siebie przemiłą holidaykę-Superstar, ale z ręką na sercu przyznaję, że bardzo mi ulżyło, gdy ruszyła do następnego właściciela. A wiecie co mi w niej przeszkadzało? Kolor skóry! Śliczny, różano-mleczny, świetlisty kolor skóry. Gdyby była śniada, to kochałabym ją na zabój, ale bladej, w dodatku jasno owłosionej nie dałam rady. No nic to, serca przecież nie zmusisz.
Z Mackówną idzie mi o niebo lepiej, bo choć i ta jest blondynką, to jednak blondynką z pazurem. Niby toto konwencjonalnie ładne i ugładzone, ale jakie ona ma zimne oczyska! No pirania, tyle że wciśnięta w elegancką kieckę (pantofli niestety brak).
Boleję nad tym, że
* * *
* * *
Srebrna dama nie epatuje wielością kolorów i ozdób - właściwie jedynym uderzeniem szaleństwa w jej dizajnie jest nadzwyczaj wyrazisty makijaż, podkreślony dodatkowo szkarłatem na paznokciach. To taka wieczorowa stylizacja, która równie dobrze sprawdziłaby się w operze, jak i na imprezie w modnym klubie. Po cichu przyznam się Wam, że próbowałam kiedyś nałożyć podobny makijaż na swoje własne lico. Żebyście widzieli co mi wyszło! Potwór z bagien skrzyżowany z pandą! Nie zadałam wtedy szyku, oj nie! :P
No dobrze, ale czy jest w tej lalce coś, co może irytować? Ohoho, ile tego! Po pierwsze, pomimo, że należy do prestiżowej, świątecznej serii, to jest zrobiona po taniości i to widać, gdy się bliżej przyjrzeć. Pierwszym szczegółem, który zdradza brak większych środków, są kolczyki. Na zdjęciach lśnią jak srebrne, ale na żywo wyraźnie widać, że zrobiono je z podłego, cieniutkiego plastiku. Tak samo ciało, które w dodatku jest nieprzyjemnie nieruchawe (model muse). Ciągnąc tę smutę dalej muszę przez chwilę poznęcać się i nad suknią. Może to wpływ czasu, a może kiepskich materiałów (wolę nie zgadywać) - ale ta niby piękna kiecka rozpada się w rękach. Ramiączka podtrzymujące gorset zupełnie się rozprężyły i aby utrzymać kieckę na lalce musiałam użyć podstępu - owinęłam je wokół rąk Mackie na dwa razy. Na razie sposób się sprawdza, ale jak długo będę jeszcze święcić ten sukces nie wie nikt.
Drugim, nierozwiązanym problemem jest to, że dziwna, gwiezdna kompozycja na froncie sukni, została do niej krzywo przyszyta. Tu już nic nie zrobię - jeśli wezmę się do nożyc, igły i nici, to z eleganckiej szaty zostanie jakaś karykatura. Mam nadzieje, że kiedyś uda mi się upolować na Allegro ręcznie szytą sukienkę, która przypominałaby tę oryginalną - tyle tam teraz zdolnych ludzi, że prędzej czy później coś się trafi.
No dobrze, ale czy jest w tej lalce coś, co może irytować? Ohoho, ile tego! Po pierwsze, pomimo, że należy do prestiżowej, świątecznej serii, to jest zrobiona po taniości i to widać, gdy się bliżej przyjrzeć. Pierwszym szczegółem, który zdradza brak większych środków, są kolczyki. Na zdjęciach lśnią jak srebrne, ale na żywo wyraźnie widać, że zrobiono je z podłego, cieniutkiego plastiku. Tak samo ciało, które w dodatku jest nieprzyjemnie nieruchawe (model muse). Ciągnąc tę smutę dalej muszę przez chwilę poznęcać się i nad suknią. Może to wpływ czasu, a może kiepskich materiałów (wolę nie zgadywać) - ale ta niby piękna kiecka rozpada się w rękach. Ramiączka podtrzymujące gorset zupełnie się rozprężyły i aby utrzymać kieckę na lalce musiałam użyć podstępu - owinęłam je wokół rąk Mackie na dwa razy. Na razie sposób się sprawdza, ale jak długo będę jeszcze święcić ten sukces nie wie nikt.
Drugim, nierozwiązanym problemem jest to, że dziwna, gwiezdna kompozycja na froncie sukni, została do niej krzywo przyszyta. Tu już nic nie zrobię - jeśli wezmę się do nożyc, igły i nici, to z eleganckiej szaty zostanie jakaś karykatura. Mam nadzieje, że kiedyś uda mi się upolować na Allegro ręcznie szytą sukienkę, która przypominałaby tę oryginalną - tyle tam teraz zdolnych ludzi, że prędzej czy później coś się trafi.
Nie zanudziłam Was jeszcze? Ależ oczywiście, zanudziłam! Wybaczcie starej papli. Nie umiem pisać inaczej :)
PS. Gdyby ktoś z Was nagle poczuł do piranii miłość, niech śmiało daje znać - z chęcią ją odsprzedam lub wymienię na inna lalkę
PS. Gdyby ktoś z Was nagle poczuł do piranii miłość, niech śmiało daje znać - z chęcią ją odsprzedam lub wymienię na inna lalkę
Echchch, jak ja kocham Cię czytać-cód, miód i malina stylu, w elokwentnej i barwnej epistole ! Lalkę owąż posiadam....w dwóch egzemplarzach. Bo mi się kurcze podoba !
OdpowiedzUsuńO kurczę, jestem pod wrażeniem ilości egzemplarzy 😁
UsuńŚliczna śnieżynka.:) Przymykam oko na małe niedoróbki, bo buźka ładna. Śmieciarki zazdroszczę, oj dobrze mają ludzie w większych miastach...
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nic że Śmieciarki nie zgarnęłam, ale grunt, że dało się oddać zbędne graty
UsuńNo taka grupa na fb to mnie się już podoba :)
OdpowiedzUsuńOj, mnie też. Fajnie jest nie marnować 😁
UsuńSzkoda, że mieszkam na wsi, bo taka grupa to dla mnie byłby raj. Lalka ma cudna suknię. Pisze tylko o sukni bo ja w Baśkach nowszego typu nie gustuję, skończyły mi się zachwyty na superstarkach :)
OdpowiedzUsuńHyhy, a u mnie superstary w odwrocie
UsuńPirania to adekwatny przydomek, rzeczywiście Mackie ma pazura, to charakterna babka, lepiej uważać. Co do kiecy, to niestety te bardziej współczesne holidayki produkowane są z myślą o pozostaniu w pudełkach i na tych pudełkach często producent bardziej się skupia niż na tym, co do niego pakuje. Ta suknia na pewno prezentowała się imponująco w pudle, wypchana jakimś papierzyskiem i przytwierdzona do tekturki.
OdpowiedzUsuńTak jak napisałaś, jest mnóstwo ludzi z talentem i zacięciem do krawiectwa, które potrafiłyby wyczarować suknię godną takiej lalki, bo lalka jest piękna.
A pisz obficie proszę Cię, ja takie wpisy lubię najbardziej :)
Na zimę to mi się kompletnie nic nie chce, więc blogopisarstwo mi uschnie do wiosny :P
UsuńZnakomite fotografie przepięknej modelki! Ach, naprawdę nie mogę się napatrzeć! Superstar też cudna! Umiesz tak fantastycznie ustawić pannę do zdjęcia i dodatkowo tak okrasić je opisem, że jestem zawsze pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńOne są po prostu ładne i dlatego miło na nie patrzeć :-)
UsuńNa Twoich zdjęciach wygląda zjawiskowo, człowiek nie skupia się na wszystkich wyszczególnionych przez Ciebie mankamentach. Mold Mackie lubię ogromnie, a tutaj jest on w naprawdę pięknym wydaniu.
OdpowiedzUsuńA czytać Twoje posty uwielbiam, nie zdarzyło się, abym się kiedykolwiek się nimi znudziła. :D
O rety, puchnę z dumy. Na święta nie zmieszczę się w drzwi :D
Usuńśnieżynki w każdych rozmiarach kocham!
OdpowiedzUsuńMackie baaardzo lubię - i fajnie, że
nie ja jedna :)
śmieciarkowo u mnie by ruszyło pełną
parą, jakby zajrzało na mój balkon :)
Grażynko, wbijaj na Śmieciarkę!
UsuńWiduję Cię na Śmieciarce. Nigdy nie jest tam nudno :D
OdpowiedzUsuńOj tak! Dla samych opisów warto tam być :)
Usuń