Choć Święta Bożego Narodzenia już się skończyły, ja nadal leniuchuję, wysypiam się za cały 2019 rok i nabieram sił do powrotu do pracy. Mimo że bardzo lubię to, czym zajmuję się zawodowo, to jednak nie mogę wystarczająco nacieszyć się dniami urlopu. Jak cudnie jest móc wstawać po godzinie ósmej rano, zjeść bez pośpiechu porządne śniadanie, a po nim - zająć się słodkim nicnierobieniem, czyli czytaniem książek, spacerami z psem, wizytami towarzyskimi i last, but not least, zabawą lalkami!
Korzystając z dłuuuuuuuugiej przerwy świątecznej zebrałam się wreszcie w sobie i zrobiłam przegląd wszystkich plastików, które mam w domu. Nareszcie ogarniam co mi piszczy po skrzyniach i pudłach, czego jest za mało, a czego stanowczo za dużo.
Inspekcja lalkowego dobytku wykazała, że po domu pałęta mi się wiele bezgłowych ciał, bezcielesnych głów i wszelkiego rodzaju niewykorzystanych ubranek, które aż proszą się, by naciągnąć je komuś na grzbiet. W porywie miłosierdzia zrobiłam z tych smutnych, lalkowych kęsków kilka składaków :) Z jednego to jestem całkiem dumna, bo jest niebieściutki, balonowaty i, jak twierdzi jedna z koleżanek na Facebooku, przypomina nieco Błękitną Wróżkę z disnejowskiego filmu o pajacyku Pinokio.
Tak wygląda filmowa wróżka:
A tak przedstawia się mój składaczek:
Bazą dla składaka jest zrerootowana główka laleczki Trichelle, bliżej nieznany mi barbiowy kadłub i suknia autorstwa Barbie_fashion, upolowana na Allegro.
Od dawna chciało mi się jakiejś czarnoskórej lalki, najchętniej z serii S.I.S. To była zacna, pięknie dopracowana i bardzo kolorowa seria, która jak na złość, do Polski dotarła w jakichś śmiesznych ilościach, czyli tyle, co kot napłakał. S.I.S można było sobie kupić co najwyżej w Internecie, bo sklepy stacjonarne zupełnie tę linię zbojkotowały.
Swego czasu gościłam u siebie Trichelle Rocawear i było nam razem dobrze, aż do czasu, kiedy postanowiłam zdradzić ją dla nowej miłości, więc Trichelle poszła sobie z domu i już nie wróciła. Trochę mi potem było łyso, ale niedługo i raczej nie intensywnie.
Składak w porównaniu z oryginałem prezentuje się bardzo miękko i mało wyraziście, ale, wierzcie mi lub nie, miałam ochotę właśnie na takie nieagresywne lalkowe stworzonko.
Fascynuje mnie facemold "Mbili", którego nosicielem jest mój składaczek. To wyjątkowo plastyczny typ twarzy, który nie umie niekorzystnie wyglądać (a przynajmniej ja nie jestem w stanie wskazać ani jednej nieatrakcyjnej Mbili). To, w moim osobistym rankingu, najukochańsza z "czarnych" twarzy Barbie obok Christie (head stamp 1997).
Nie przepadam za moldem "Asha", mam problemy z polubieniem "Shani" i "Nishelle", zdecydowanie wzdrygam się na widok "Desiree", ale przy "Mbili" samoistnie miękną mi kolana.
Błogosławię Mattel za to, że nadal wykorzystuje ten typ twarzy u współczesnych lalek. Co prawda do tej pory nie kupiłam żadnej Fashionistki-Mbili, ale z ręką na sercu wyznaję, że każdorazowo, mijając taką na półce w sklepie, miałam szczerą chęć ją przygarnąć i choć na chwilę utulić ją u siebie. Niestety jestem takim typem lalkozbieracza, który nieustannie goni za jakimś ciekawym egzemplarzem ze swojej listy marzeń i inne zakupy odkłada "na później", co w istocie sprowadza się do "święty Nigdy".
Fascynuje mnie facemold "Mbili", którego nosicielem jest mój składaczek. To wyjątkowo plastyczny typ twarzy, który nie umie niekorzystnie wyglądać (a przynajmniej ja nie jestem w stanie wskazać ani jednej nieatrakcyjnej Mbili). To, w moim osobistym rankingu, najukochańsza z "czarnych" twarzy Barbie obok Christie (head stamp 1997).
Nie przepadam za moldem "Asha", mam problemy z polubieniem "Shani" i "Nishelle", zdecydowanie wzdrygam się na widok "Desiree", ale przy "Mbili" samoistnie miękną mi kolana.
Błogosławię Mattel za to, że nadal wykorzystuje ten typ twarzy u współczesnych lalek. Co prawda do tej pory nie kupiłam żadnej Fashionistki-Mbili, ale z ręką na sercu wyznaję, że każdorazowo, mijając taką na półce w sklepie, miałam szczerą chęć ją przygarnąć i choć na chwilę utulić ją u siebie. Niestety jestem takim typem lalkozbieracza, który nieustannie goni za jakimś ciekawym egzemplarzem ze swojej listy marzeń i inne zakupy odkłada "na później", co w istocie sprowadza się do "święty Nigdy".
Ale, ale! Zupełnie zapomniałam spytać, czy dostaliście jakąś lalkę pod choinkę? Pochwalcie się, co pojawiło się w tym roku pod świątecznym drzewkiem! U mnie nie było tam żadnej lalki, bo zdecydowanie wolę sama kupować sobie egzemplarze do kolekcji, niż je dostawać. To nie tak, że nie wierzę w lalkozakupowe umiejętności bliskich, ale bądźmy szczerzy, najprzyjemniej jest upolować coś ciekawego samodzielnie (wtedy człowiek ma pewność, że oba oczy są nadrukowane symetrycznie i że lalka ma równiutki makijaż) :)
* * *
* * *
* * *
Szczęśliwego Nowego Roku!
OdpowiedzUsuńFaktycznie w tych kudłach to zupełnie nie ta sama Mbili :P
http://porcelanowelale.blogspot.com/2019/12/pod-choinka.html
Heeej Ewunia! Szczęśliwego nowego roku! Hyhy, sama bym się na taki sinawy kolor przefarbowała, jeno przy mojej gębie byłby efekt "trup-nieboszczyk"
OdpowiedzUsuńBłękitną Wróżkę wygląda przecudnie. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok :)
UsuńJa się tam na tych waszych moldach nie wyznaję, ale lalka bardzo mi się podoba, bo ma fajny nosek. Co do prezentów dostałam ciemnoskórą mtm, w portkach w kwiatki. Na rzazie nie miałam czasu nic jej uszyć, ale postaram się wkrótce pokazać na blogu. :)
OdpowiedzUsuńOj, cudny prezent! Też bym taki chciała 😍
UsuńPanienka jest świetna, bardzo mi się w tych bladych błękitach podoba. :)
OdpowiedzUsuńTeż najbardziej lubię ten mold wśród ciemnoskórych lalek, choć ostatnio bardzo spodobała mi się Skipper o ciemnej karnacji, którą przygarnęłam jakiś czas temu.
U mnie lalki pod choinką były tylko dla latorośli. ;)
Chyba wiem o której piszesz :) To wyjątkowo urodziwa Skipper!
UsuńPod moją choinką roiło się od lalek, bo aż trzy baby były do obdarowania, w tym ja! Pojawiła się więc współczesna Skipper dla pierworodnej i bobas dla młodszej, a ja sprawiłam sobie samoprezent w postaci pewnej uroczej Superstarki, którą teraz muszę obfocić i wrzucić na bloga :)
OdpowiedzUsuńTwoja Mbili jest cudowna! W tych błękitach wygląda nieziemsko. Bardzo podobają mi się jej usta, ale mold w całości jest bardzo wdzięczny i należy do najpiękniejszych czarnoskórych produkcji Mattel'a. Ja mam jeszcze ogromną słabość do czarnoskórych Superstarów i Steffie, ale jak dotąd żadnego nie udało mi się upolować.
Jak ja sobie w brodę pluję, że czarnoskórego superstara z domu puściłam! Bardzo czekam na nowy wpis. Pewnie znowu oczy mi z orbit wyjdą 😊
UsuńOjej, a który czarnoskóry superstar to był? Może jeszcze do Ciebie wróci.
UsuńA tenże: https://www.flickr.com/photos/stary_zgred/8414728346/in/dateposted-public/
UsuńO Matko, mało nie zemdlałam!
UsuńOj tam, oj tam. Ona wcale taka urodziwa nie była 😆
UsuńŚliczna jest twoja wróżka! Tylko skrzydełka trzeba dorobić. ;) Też bardzo lubię Mbili i cieszę się, że mam choć jeden egzemplarz. Pod choinką to tylko moi żywiczni chłopcy znaleźli prezenty w postaci ciuszków. :)
OdpowiedzUsuńHaha, a moi od lat stoją w starych szmatach :P Oj, chyba najwyższy czas ich odziać porządniej :)
Usuńpiękne zdjęcia! lalka zachwycająca
OdpowiedzUsuń