Jeśli chodzi o lalki Petra, to załapałam się na ich najpóźniejsze wypusty, czyli na lalki od firmy Lundby, która w latach 90-tych z wywieszonym jęzorem próbowała kopiować patenty i prześcignąć popularność Barbie, co oczywiście nie mogło się udać, bo królowa była i jest tylko jedna.
Lalki od Lundby były sympatyczne, w większości jasnowłose i błękitnookie i wyglądały mniej-więcej tak:
Dzięki Bogu nie wszystkie z nich miały kolczyki barbarzyńsko powbijane w sam środek przewodu słuchowego, tak jak moja bidula, która wszelako nie skarży się na okrucieństwo losu i zachowuje pogodny wyraz twarzy.
Petra, jak i Barbie, miała masę fajnych strojów, świetnie wyposażony biało-różowy domek, chłopaka, młodszą siostrę i parę rozkosznych dziatek, o których będę dziś nawijać (bo wstęp o Petrze to było tylko takie mydlenie oczu - upraszam o wybaczenie).
Petrowe dzidziusie, jak i ich mutter, wykazują wyraźne nawiązanie do lalek matellowskich, ale o ile dorosłej Petry nie dałoby się pomylić z Barbie (nie ta twarzyczka, nie to ciało), to maluchy można byłoby uznać za bliskich krewnych matellowskiego drobiazgu. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre, bo dzieciuchy bez problemu mogą dzielić się ubrankami i bucikami, a złe - no cóż, u dzieciaków od Petry wyraźnie widać, że są czyjąś kopią i to nie bardzo zawoalowaną.
Pozwólcie pokazać sobie parkę, która do dnia dzisiejszego uchowała mi się w firmowym pudle, z którego w końcu ją uwolniłam w imię walki z psychicznym dołem, wywołanym przez koronawirusa (skoro ja muszę siedzieć w domu, to niech chociaż małoletnie lalusie zaznają wolności).
Tu napomknę, że powyższa dwójka to odkupione wspomnienie z dzieciństwa, bowiem w latach, gdy nosiłam jeszcze koszulinę w zębach, byłam, na spółkę z młodszą siostrą, posiadaczką takiej właśnie parki. Po latach wspomniałam, zatęskniłam i w rezultacie tej tęsknicy odkupiłam szkraby od lalkującej koleżanki, która miast tych uroczych glutków wolała twardy piniądz.
Chłopiec i dziewczynka nie różnią się od siebie niczym, poza owłosieniem, które u tej drugiej jest przyjemnie długie oraz bujne i w sam raz nadaje się do czesania, co jak wiadomo, jest jedną z ulubionych zabaw dzieci płci żeńskiej.
Zakres ruchowy tych bożych krówek jest niewielki, dostosowany do umiejętności bobasów, dla których nawet proste siadanie jest nie lada wyzwaniem. Wzorem prawdziwych dzieci mogą machać kończynami i kręcić głową oraz nie bardzo foremnie usadzić się na tłustych dupinach. I to tyle, więc przysługuje im u mnie rola uroczych kurzołapów :)
* * *
Gdzieś w środku notki wspominałam, że glutki wykazują podobieństwo do laleczek - matellaków. Jest ono na tyle duże, że mogą wymieniać się główkami (łatwymi do zdjęcia, bo i tu i tu - osadzonymi na kulce). Ta łatwość wymiany pozwoliła mi na małą (i szczęśliwie chwilową) dekapitację dziewuszki, której na kark znienacka wskoczyła głowa matellowskiego chłopca.
Tak było w oryginale:
A tak, po dokonaniu zamiany:
Nie jestem pewna, czy przypadkiem taka podmieniona wersja nie podoba mi się bardziej niż oryginalna :)
Na razie jednak wszystkie drobiny wracają do pudełka, żeby się nie pogubić, bo nie chciałabym drugi raz ich utracić. Jak dobrze pójdzie, to przekażę je za jakiś czas do zabawy siostrzenicy, żeby po latach, tak jak i ja, miała miłe wspomnienia z dzieciństwa.
* * *
Te gluty są urocze, w przeciwieństwie do Petry...
OdpowiedzUsuńDuża Petra ma bardzo dziwną twarz - dół mordki miło się uśmiecha, ale oczy chmurne i złe.
UsuńSłodko naburmuszone te maluchy, jakby im ktoś smoczka albo butelkę z kaszką zabrał :) Od razu skojarzyły mi się z bobasami Heart Family, o których marzyłam w dzieciństwie. Później pisk zachwytu wywoływała u mnie Kelly/ Shelly w zestawie z łóżeczkiem albo z wanienką. Ta druga dotarła do nas jeszcze zanim pandemia ucięła moje ebayowe źródełko, ale laleczka należy do mojej pociechy, nie do mnie. To tak w ramach kreowania miłych przyszłych wspomnień :):)
OdpowiedzUsuńBo to klony dzieciaków z Heart Family :) Trochę żałuję, że firma Lundby nie pomalowała ich ciut lepiej, bo te pyszczki są bardzo atrakcyjne pod względem rzeźby.
UsuńCokolwiek pokazujesz-nieważne, może to kompletnie nie być moja bajka, ale wystarczy, że piszesz,a robisz to przepysznie-i jestem Twoją fanką.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńUwielbiam Twoje posty i wykonane przez Ciebie zdjęcia!
UsuńBobaski są cudne :)))
:D Mamy stuprocentowa jednomyślność w temacie berbeciów
UsuńNo proszę, tyle lat minęło, a maluchy nadal nieurośnięte... Prawie tak jak my ;-) A panienka bardzo ładna i kusząca. Podobają mi się te lalki. To kolejne twory dawnych lat, na które patrzysz i czujesz zapach tamtego powietrza. No przynajmniej ja tak mam i nie wiem dlaczego, wymyśliłam sobie, że dawniej powietrze ładniej pachniało. Trudno określić jak, ale gdy tylko widzę pięknotę lat mego wczesnego dzieciństwa, od razu czuje ten zapach. A i jeszcze smak gumy kulki kupowanej w kiosku. Kto wymyślił te kolczyki???
OdpowiedzUsuńTo musiał być jakiś totalny głupek, który nigdy kobiety z kolczykami w uszach nie widział :P
UsuńCoraz częściej łapię się na myśli, ze mojej lalkozbieractwo zrobiło się uwstecznione i zorientowane ku zdobyciu tego, co miałam w dzieciństwie.
Z przyjemnością patrzę na te starannie odszyte maleńkie ubranka. Petry były urocze i maluszki także. :)
OdpowiedzUsuńDuże Petry nie bardzo mi się podobały (za to ich ubranka i akcesoria - oj, tak, tak!), ale maluchy mogłabym spokojnie zdublować :)
Usuńi ja nie mogłam się oprzeć
OdpowiedzUsuńjednej fiołkowookiej niuni :)
Hyhy, pewnie wywarła duży nacisk na serce i biedny człowiek nie wytrzymał, MUSIAŁ przygarnąc :)
Usuńim więcej bezbronne wydawało mi się
Usuńto dzieciątko, tym bardziej już nie
mogłam nie ulec - choć z perspektywy
czasu zaczynam wątpić, kto tu wykazał
się siłą a kto słabością :)
a co gorsza - to bobo wysadziło bramę
nieufności wobec bebrbeciów co dało
początek istnemu potopowi nieletnich,
pomyśl o śnie Shreka z siuśmajtkami i
pomnóż to przez 20 - no horror!!!
Glutki są słodkie a i Petrę bardzo lubię :). Może to nie są kolczyki tylko aparat słuchowy???
OdpowiedzUsuńNiestety to kolczyki. Część wystająca z ucha służy do podtrzymania elementu "zdobiącego", który zdjęłam, bo był mało urodziwy :P
UsuńKażdy sposób dobry, jeśli poprawia humor. :) Urocze glutki. :)
OdpowiedzUsuń:) I zajmują mało miejsca!
UsuńPiegowate dziecko najfajniejsze.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń